"Koniec gry". Dawid Ogrodnik w szczerej rozmowie

Dawid Ogrodnik opisuje przemoc w liceum, szkole teatralnej, teatrze, Kościele, molestowanie księdza. I mówi: „Koniec gry”.

Publikacja: 13.10.2022 15:22

"Koniec gry". Dawid Ogrodnik w szczerej rozmowie

Foto: materiały prasowe

36-letni aktor, gwiazda filmów „Jesteś Bogiem”, „Ostatniej rodziny”, „Rojsta” mówi o swoim dzieciństwie, karierze, ale najważniejszy jest bunt wobec hipokryzji środowiska i Kościoła, a także piętnowanie przemocy, wszędzie tam gdzie się zdarzała i zdarza.


Wartością relacji Ogrodnika jest to, że swoje opinie maksymalnie obiektywizuje, nie wyrzekając się własnego zdania. Mówiąc o przemocowości kształcenia w krakowskiej szkole teatralnej podaje przykład Beaty Fudalej, której nazwisko pojawiało się już w medialnych przekazach. Wspomina, że widział koleżanki i kolegów „zapłakanych, w stanach depresyjnych, w atakach paniki, rzucających w kierunku Fudalej nawet groźby karalne”. Ale to „awers tego medalu. Rewers natomiast stanowili ludzie, którzy byli zachwyceni i zadowoleni z jej dydaktyki”.

Czytaj więcej

Dawid Ogrodnik: Zło zostawia skutki na całe życie

Osobiście Ogrodnik widział w profesorce osobę nie panująca nad emocjami, agresywną, pogardzającą ludźmi, a jednocześnie o wyjątkowej wrażliwości i wysublimowanym guście muzycznym. Najgorszy jej tekst brzmiał: „Najlepiej, jakby ci ojciec umarł bo może byś coś przeżył, dawałbyś z siebie więcej na scenie…”. Na zażalenia do rektoratu reagowała epitetami „kapusie” i groźbami, że i tak się dowie, kto składał na nią skargi. Doszło do tego, że Dawid Ogrodnik zdecydował się zrezygnować z udziału z zajęć, za co czekało go zgodnie z regulaminem wyrzucenie ze studiów. Zdecydował się na to, miał łzy w oczach i wtedy zadzwonił do niego Grzegorz Mielczarek, proponując indywidualny tryb egzaminu. Fudalej została usunięta z krakowskiej uczelni, ale nauczała w innych szkołach. Spotkali się z Ogrodnikiem w samolocie, gdy okazało się, że lecą na tego samego sylwestra w gronie wspólnych znajomych. Gdy aktorka dowiedziała się o tym, odmówiła przyjścia. Ogrodnik mówi, że żałuje, iż zaczął protestować przeciwko prześladowaniom, gdy dotknęły jego. Potem sam „zgrzeszył” jako wykładowca wobec swojego studenta. Deklaruje, że zrozumiał, iż pasja nauczania nie pomaga w rozwoju studentów zamiast wzmacniać ich zaangażowanie – niszczy ich i blokuje.


Doświadczenie pracy w teatrze pointuje zdaniem: „kojarzy mi się głównie ze stresem i presją”. Inicjacja była zachęcająca. Na trzecim roku studiów znalazł się w Teatrze Dramatycznym, grał w „Klubie Polskim” Pawła Miśkiewicza, obserwując Jerzego Trelę i Mariusza Benoit, był z ukrycia świadkiem prób słynnego „Wymazywania” Krystiana Lupy. Jednak omówienia spektakli w TR Warszawa przypominały powrót ojca alkoholika do domu: jak był w dobrym humorze - było sympatycznie, ale nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć. Z dzisiejszej perspektywy patrzy na aktorów jak na „współuzależnione ofiary dyktatorów”, którzy tuszowali swoje okrucieństwo frazesami o „jednej teatralnej rodzinie”. Przełom w odbiorze omówień Grzegorza Jarzyny nastąpił, gdy skontrował je Cezary Kosiński: „Stary, może troszkę innym tonem. Nie jesteśmy twoim workiem treningowym, żebyś się na nas wyżywał i tak się zachowywał”. Podkreślając paryskie sukcesy raczej źle przyjętego w Warszawie „Nosferatu” w Teatrze Narodowym, Ogrodnik wspomina chwile upokorzeń, wyśmiewania jego aktorskich propozycji przez Jarzynę.

materiały prasowe

Mówi rzeczy wstrząsające o przedłużających się w noc próbach, po których ekipa techniczna, w większości mieszkająca poza Warszawą, nocowała w piwnicznych pomieszczeniach, przez które przebiegały szczury, zaś wszystko „doprowadzało ich do wycieńczenia organizmu i na skraj załamania nerwowego. Z wesołych, kontaktowych ludzi, z tygodnia na tydzień stawali się milczący i smutni. Z czasem zaczynali przypominań zombie”. Dalej czytamy: „Przez dwa lata z teatru zwolniło się około trzydzieści osób. Poświęcali zdrowie i rodzinę z lęku o utratę pracy.  Przy pełnej świadomości taki stan rzeczy akceptował i nie kwestionował go dyrektor Grzegorz Jarzyna przez wszystkie lata swojego urzędowania”.


Gdy Ogrodnik zdecydował się wreszcie powiedzieć publicznie dyrektorowi, że na oficjalnych spotkaniach wszyscy pokornie kiwają głowami, a prywatnie „rąbią mu d….”, Jarzyna podziękował mu za reakcję dającą dużo do myślenia, ale potem agresja powróciła. Ogrodnik podkreśla, że żadne tak zwane wyższe wartości nie usprawiedliwią przemocy. Wspominając jak opuścił „teatralną rodzinę” – wypowiedzenie za porozumieniem stron leżało zostawione na portierni, akcentuje fakt że „choroba uzależnieniowa, która toczy ten teatr już mnie nie dotyczy”. Warto, by Grzegorz Jarzyna odpowiedział na te zarzuty, jest bowiem osobą publicznego zaufania, a relacja jaką prezentuje aktor powinna być skomentowana. Tym bardziej, że sam Ogrodnik mówi: „Dyrektor artystyczny TR-u czasem mówił na próbach coś, co wbijało mnie w fotel i ponownie mimo złości i frustracji kazało spojrzeć na niego jako na faceta o niezwykłej wrażliwości. Czy mamy go teraz przykuć do pręgierza , pozbawiając wszystkiego, czego dokonał, zabraniając pracy w teatrze? Absolutnie nie. Tym sposobem myślenia trzeba by usunąć z historii Jarockiego i wielu innych”.


Pozytywnymi doświadczeniami były spotkania z zagranicznymi reżyserami Kornelem Mundruczo we wspaniałym „Nietoperzu” i „Jeziorze” Yany Ross.


W szczerym wywiadzie Ogrodnik polemizuje z Wiesławem Weissem, redaktorem „Teraz Rocka”, który powołując się na znajomość z Tomaszem Beksińskim zarzucił fałszowanie portretu dziennikarza i tłumacza, na co aktor odpowiada, że przejechał Polskę wszerz i wzdłuż, by w rozmowach ze znajomymi zmarłego i psychiatrą skonstruować prawdziwy obraz postaci.


Aktor nie ukrywa alkoholowo-narkotykowego stylu życia studentów, obyczajów na planach filmowych i żałuje każdego wziętego narkotyku, zwłaszcza takich, po których "dochodzi się do siebie parę tygodni". Zwraca też uwagę na kłopoty z pamięcią po marihuanie. Terapię dotyczącą wszystkich aspektów życia zaczął po roli w „Chce się żyć”.


Opowiada o wypadku samochodowym, jaki przeszedł z kolegą z zespołu katolickiego w liceum. Miał szkło wbite w rogówkę oka, dochodził do siebie na plebanii zaprzyjaźnionego księdza, będącego do dziś jego spowiednikiem. Ale wspomina też, że gdy miał 17 lat jeden z duchownych, który organizował koncerty i dobrze płacił za nie, nakłaniał Dawida do odbycia homoseksualnego stosunku. Pobożne obrazki pomieszane były u niego ze zdjęciami penisów.

Dopiero po wielu przenosinach z parafii do parafii ksiądz został usunięty ze stanu duchownego. Ogrodnik nie ma wątpliwości: każdy ksiądz który złamał prawo powinien siedzieć. Krytykuje też biznesowy charakter Kościoła, hipokryzję hierarchów szerzących nietolerancję, odejście od wartości i ducha wspólnoty. Nie ma jednak wątpliwości, że „wszelkie poszukiwania kończą się na Bogu”.

36-letni aktor, gwiazda filmów „Jesteś Bogiem”, „Ostatniej rodziny”, „Rojsta” mówi o swoim dzieciństwie, karierze, ale najważniejszy jest bunt wobec hipokryzji środowiska i Kościoła, a także piętnowanie przemocy, wszędzie tam gdzie się zdarzała i zdarza.


Wartością relacji Ogrodnika jest to, że swoje opinie maksymalnie obiektywizuje, nie wyrzekając się własnego zdania. Mówiąc o przemocowości kształcenia w krakowskiej szkole teatralnej podaje przykład Beaty Fudalej, której nazwisko pojawiało się już w medialnych przekazach. Wspomina, że widział koleżanki i kolegów „zapłakanych, w stanach depresyjnych, w atakach paniki, rzucających w kierunku Fudalej nawet groźby karalne”. Ale to „awers tego medalu. Rewers natomiast stanowili ludzie, którzy byli zachwyceni i zadowoleni z jej dydaktyki”.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Literatura
Nie żyje Paul Auster
Literatura
Mróz, Bonda, Chmielarz, Puzyńska, Stachula, Masterton – autorzy kryminałów na Targach VIVELO
Literatura
Dzień Książki. Autobiografia Nawalnego, nowe powieści Twardocha i Krajewskiego
Literatura
Co czytają Polacy, poza kryminałami, że gwałtownie wzrosło czytelnictwo
Literatura
Rekomendacje filmowe: Intymne spotkania z twórcami kina
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił