Opłaca się być autorem sztuk ponadczasowych

Gombrowicz, Mrożek, Różewicz i Głowacki to twórcy światowego formatu. Ale brakuje sztuk dobrze skrojonych. „Testosteron” Saramonowicza i „Norymberga” Tomczyka to wyjątki

Publikacja: 27.02.2008 01:24

Opłaca się być autorem sztuk ponadczasowych

Foto: Rzeczpospolita

– Dramat jest najtrudniejszą formą literacką – mówi Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego. – Najwybitniejszymi dramatopisarzami byli aktorzy, Szekspir czy Molier, albo pisarze, którzy przynajmniej mieli kochankę w teatrze, bo, żeby dla teatru pisać, trzeba teatr znać, słyszeć i czuć. Tymczasem większość młodych autorów, którzy próbują pisać sztuki, nie rozumie zasad rządzących sceną, ostatni raz byli w teatrze na „Królewnie Śnieżce” z rodzicami. Myślą, że wystarczy przerobić scenariusz filmowy. Dlatego nie wmawiajmy nikomu, że biurka dyrektorów teatrów uginają się pod wspaniałymi tekstami, których nikt nie chce wystawić. Jak się cokolwiek pojawi, wystawiamy i jesteśmy krytykowani za to, że Narodowy zajmuje się słabą literaturą. Dam worek pieniędzy za poważny dramat, tylko niech go ktoś wreszcie napisze!

Jedną z wielu prób tworzenia nowej polskiej dramaturgii było Laboratorium Dramatu prowadzone przy Teatrze Narodowym przez Tadeusza Słobodzianka, jednego z najważniejszych polskich pisarzy teatralnych ostatnich dekad, współtwórcę Wierszalina. Między Englertem i Słobodziankiem doszło jednak do artystycznego sporu. Laboratorium działa teraz samodzielnie, a przy Narodowym powstało Studio Dramatu.

– W 1989 r. weszliśmy w nową rzeczywistość z kompletną zapaścią dramaturgii – mówi Tadeusz Słobodzianek. – Kilka lat temu przeżyliśmy boom, teraz trzeba poczekać aż ilość przejdzie w jakość. Laboratorium Dramatu jest instytucją, w której nad tym pracujemy. Wiadomo, że nic nie zastąpi talentu, ale chodzi o to, żeby nauczyć piszących rzemiosła, tak jak w Rosji czy Ameryce. U nas jest to przedmiotem szyderstw, niestety czasem ludzi wybitnych. Dominuje przekonanie, że Gombrowicz, Różewicz, Mrożek nie potrzebowali szkół. To oczywiste: trzeba przykładać inną miarę do literatury dramatycznej i nowych sztuk, ale bez nich teatr staje się muzeum. Jeżeli nawet grzechem pierworodnym nowych tekstów jest publicystyka, to odpowiada ona na zapotrzebowanie społeczne. Wydaje mi się, że cezurą była premiera „Szewców” Klaty w TR Warszawa. Nawet w Laboratorium zauważyłem, że publiczność odpłynęła od przedstawień, które powstały jako satyra na rządy PiS. Mieliśmy recydywę z PRL, do głosu doszedł teatr aluzyjny. Mam nadzieję, że teraz powrócą tematy ogólnoludzkie, egzystencjalne.

Niestety, można odnieść wrażenie, że pisarzom brakuje zachęt do tworzenia dla teatru.

– Nie jestem modelowym przykładem dramatopisarza, ponieważ wychowałem się w teatrach studenckich, Stodole, STS, gdzie praca była amatorska, nie dostawaliśmy żadnych pieniędzy i to było normalne – mówi Stanisław Tym. – Kiedy wystawiałem w Kwadracie, liczyły się tantiemy. Ja nie mogę narzekać, nawet jak dostaję sumę niewielką, bo jestem leniwy, ale zamówień nie mam. Gdyby producenci byli uczciwi i płacili, byłoby całkiem znośnie. Ponieważ są różni, więc jest różnie. Raz któryś mnie zapytał: może byś coś napisał? Odpowiedziałem: może.

– Opłaca się być autorem dramatów ponadczasowych, takich jak „Kartoteka” Różewicza – uważa Wojciech Tomczyk. – Tworząc sztuki repertuarowe, trzeba mieć inne źródło utrzymania. Ale pisząc „Wampira” i „Norymbergę”, nie myślałem o pieniądzach. Ze względu na ich tematykę, w ogóle nie myślałem, że zostaną wystawione.

– Może nie powinienem uogólniać, bo napisałem tylko jeden teatralny przebój, ale po tym, jak zadbałem o dobre umowy z teatrami, co miesiąc wpływają mi na konto całkiem przyjemne sumy – mówi Andrzej Saramonowicz, autor „Testosteronu”. Jednak jego przebój miał już co najmniej 10 premier w Polsce i na świecie, w tym w Australii. Ostatnio zgłaszają się teatry z Rosji.

– Zaczynałam od zupełnego zera, bo moje wyobrażenia o teatrze oparte były na kilku spektaklach obejrzanych w liceum, to nie była zbyt budująca przygoda – opowiada Dorota Masłowska, autorka „Dwóch biednych Rumunów mówiących po polsku”. – Szukam wyzwań i byłam ciekawa, czy odnajdę się w formie innej niż proza i co z tego ewentualnie wyniknie. Wyrażenie całego świata przedstawionego tylko przez dialog poruszających się po nim postaci, to był dla mnie rodzaj łamigłówki. Poza tym podoba mi się sposób, w jaki – w porównaniu z książką – funkcjonuje napisany dramat, że jest rodzajem kodu, szyfru, który przy każdej inscenizacji odczytywany jest inaczej.

Próby czytane „Dwóch biednych Rumunów mówiących po polsku” odbyły się w zeszłym roku na nowojorskim Plymouth Festival, a 29 lutego planowana jest premiera w londyńskim Soho Theatre, wiosną zaś – koprodukcja niemiecko-austriacka.

Paweł Sala zareagował na złe traktowanie nowej dramaturgii utworem „Repasacja pończoch”: „Znikły punkty podnoszenia oczek, a panie tam pracujące się przekwalifikowały. Dramatopisarzom przekwalifikować się jest znacznie łatwiej”.

Paweł Sala przedstawił nam swoje zarobki. „Od 28 kwietnia 2006 roku jako dramaturg zarobiłem: za „Szwaczki” 5000 brutto + 446 zł tantiemy; za „Spalenie matki” 8000 brutto + 3600 tantiemy; za „Zamarzniętą” 1000 zł brutto. Proszę nie myśleć, że umieram z głodu... Na całe szczęście nie jestem tylko dramaturgiem. Pozdrawiam serdecznie. Paweł Sala”.

Teatr powinien zadbać o zdrowie, ale ja już tego nie zrobię, nie jestem ministrem zdrowia do spraw teatralnych, urodziłem się w 1921 roku i skończyłem swój romans z Melpomeną.

Na temat teatru dostałem bardzo ciekawe pytania od wielu ludzi. Radzę im, żeby przeczytali to, co napisałem.

Poczynając od „Języków teatru” razem z Kazimierzem Braunem, gdzie mówiłem o pewnych projektach na przyszłość, o ewentualnym rozwoju, który mógłby pójść w kierunku innym od tego, jaki teraz obserwujemy. W zbiorze moich dramatów też są propozycje nowych scenariuszy – próby wyjścia poza naturalizm czy nawet hipernaturalizm w teatrze, który polega na tym, że ktoś załatwia się w toalecie i wszyscy muszą to podziwiać, bo on umrze za rok na AIDS, raka czy białaczkę – a ma tylko sraczkę. Zostawmy to.

Nawet „Kartoteki rozrzuconej” nikt nie przeczytał poważnie, bo gdyby przeczytał, toby nasz parlament wyglądał inaczej.

Głównym źródłem dochodów dramatopisarza są tantiemy, które stanowią od kilku do kilkunastu procent wpływów do kasy teatralnej. W zależności od pojemności sali może to być od kilkuset do 1 tys. zł (brutto, bez marży ZAiKS) za wieczór. Zachętę finansową dla autorów stanowi zamówienie teatru. Młodzi autorzy mogą liczyć na kilkanaście tysięcy złotych. Petr Zelenka otrzymał za „Oczyszczenie” w Starym Teatrze 35 tys. euro, ale kwota obejmowała również reżyserię. Nagroda główna w konkursie gdyńskiego Teatru Miejskiego to 50 tys. zł, a w poznańskim Teatrze Polskim – 10 tys. zł. Teatry płacą także za prawa do prapremiery i granie sztuki na wyłączność.

Dla porównania stawki dla reżyserów wynoszą od 20 tys. do 120 tys. zł, a za adaptację tekstu do 20 tys. zł. Dramaturg (w teatrze to nie to samo co dramatopisarz!), który pomaga w analizie i reżyserii sztuki, otrzymuje od kilku do 20 tys. zł.

– Dramat jest najtrudniejszą formą literacką – mówi Jan Englert, dyrektor Teatru Narodowego. – Najwybitniejszymi dramatopisarzami byli aktorzy, Szekspir czy Molier, albo pisarze, którzy przynajmniej mieli kochankę w teatrze, bo, żeby dla teatru pisać, trzeba teatr znać, słyszeć i czuć. Tymczasem większość młodych autorów, którzy próbują pisać sztuki, nie rozumie zasad rządzących sceną, ostatni raz byli w teatrze na „Królewnie Śnieżce” z rodzicami. Myślą, że wystarczy przerobić scenariusz filmowy. Dlatego nie wmawiajmy nikomu, że biurka dyrektorów teatrów uginają się pod wspaniałymi tekstami, których nikt nie chce wystawić. Jak się cokolwiek pojawi, wystawiamy i jesteśmy krytykowani za to, że Narodowy zajmuje się słabą literaturą. Dam worek pieniędzy za poważny dramat, tylko niech go ktoś wreszcie napisze!

Pozostało 89% artykułu
Literatura
Stanisław Tym był autorem „Rzeczpospolitej”
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Literatura
Reiner Stach: Franz Kafka w kleszczach dwóch wojen
Literatura
XXXII Targi Książki Historycznej na Zamku Królewskim w Warszawie
Literatura
Nowy „Wiedźmin”. Herold chaosu już nadchodzi
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Literatura
Patrycja Volny: jak bił, pił i molestował Jacek Kaczmarski