Autorzy opierają się na historycznych dokumentach i rozmowach ze zwykłymi ludźmi. Nie piszą jednak podręcznika ani reportażu, tylko jakby scenariusz fabularyzowanego paradokumentu. Wiernie rekonstruują przebieg zdarzeń z października i listopada 1989 roku poprzedzających załamanie reżimu w NRD i koniec podzielonych Niemiec.
A jednocześnie przywołują emocje: strach, determinację, nadzieję, zaskoczenie, euforię. Towarzyszą politykom w gabinetach i z tłumem wychodzą na ulice. Najpierw w Lipsku ze stutysięczną manifestacją podczas tzw. październikowej rewolucji, która zainicjowała zmiany. Potem w kulminacyjnym momencie w Berlinie, gdy 9 listopada ludzie wylegli pod przejścia graniczne w murze, by sprawdzić, czy zapowiedź ich natychmiastowego otwarcia, którą ogłosił Günter Schabowski, sekretarz partii, to prawda.
W Berlinie Wschodnim i Zachodnim tłum gęstniał po obu stronach muru. Jedni krzyczeli: „Pozwólcie nam wyjść”. Drudzy: „Pozwólcie nam wejść”. Około północy straże ustąpiły. I berlińczycy ruszyli przez przejścia lawiną. Potem nadeszły następne szalone noce. Ludzie tańczyli na murze w rytm uderzeń kilofów, którymi liczni „Mauerspechte” – „dzięcioły muru” – w zapamiętaniu kruszyli betonową zaporę.
[i]Jean-Marc Gonin, Olivier Guez, Upadek muru berlińskiego, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2009[/i]