Detektywi AI
Na niższym poziomie będzie także rósł popyt na detektywów AI. W czym rzecz? (...) Jak to świetnie pokazała na prezentacji Joelle Pineau z Mety, sztuczna inteligencja jest w stanie wykreować coraz bardziej wyrafinowane zdjęcia żyrafy – że aż sprawiają one wrażenie prawdziwych. Pewnie niebawem każdy będzie w stanie stworzyć grafikę czy krótki film przedstawiający taką żyrafę jeżdżącą po jego ulicy czy nawet po jego mieszkaniu. Właściwie już teraz takie filmy wyglądają całkiem realistycznie. I może to być całkiem udany żart, gdy taki filmik wyślemy rodzinie czy znajomym.
Możliwości AI nie zawsze natomiast wzbudzają śmiech. Czasem budzą przerażenie. Bo skoro narzędzia sztucznej inteligencji mogą wykreować wizerunek żyrafy na rowerze, nie mają też wielkich problemów ze stworzeniem materiałów przedstawiających męża zdradzającego żonę. Albo polityka przyjmującego łapówkę. Jak więc sprawdzić, czy coś jest tylko kreacją, czy jednak zapisem prawdziwego wydarzenia? Nie będzie to proste, bo też granica pomiędzy prawdziwym kontentem a tym rozszerzonym przez AI jest coraz mniej wyraźna. Dla przykładu – dzisiejsze smartfony pozwalają w kilkadziesiąt czy nawet kilkanaście sekund usunąć jakiś element ze zdjęcia. Mamy zdjęcie z centrum Warszawy, ale nie chcemy, żeby widniał na nim Pałac Kultury i Nauki? Możemy spokojnie Pałac wyciąć, a narzędzie AI sprawi, że stolica bez „daru Stalina” będzie wyglądała naturalnie. Mamy zdjęcie z egzotycznych wakacji, ale jest na nim były partner czy partnerka? I taką osobę możemy w mgnieniu oka wyciąć z fotografii.
Detektywi AI będą musieli znaleźć sposoby, aby móc prześledzić, ile w danej treści jest prawdy, a ile kreacji od sztucznej inteligencji. Co do tego, że problem z wykorzystywaniem treści od AI będzie narastał, mało kto ma wątpliwości. Można to trochę porównać z „epidemią” fake newsów, czyli fałszywych informacji, które miały manipulować opinię publiczną. To zjawisko wynikało wprost z eksplozji popularności mediów społecznościowych w drugiej dekadzie XXI wieku – dały one platformę, na której fake newsy mogły cyrkulować. Reakcją na kolejne fale fałszywych informacji było właśnie powstanie nowej profesji – kogoś w rodzaju „łowcy fake newsów”. Stawali się nimi między innymi dziennikarze, a niektórzy z nich zakładali internetowe serwisy fact-checkingowe, by śledzić pojawiające się w sieci wiadomości i sprawdzać, ile w nich jest prawdy. Przede wszystkim natomiast „łowców fake newsów” zatrudniały serwisy społecznościowe. „Chyba pierwszą wygenerowaną przez AI grafiką, która zyskała wielką popularność, był papież Franciszek w wielkiej, puchowej kurtce. To była wczesna wiosna dwa tysiące dwudziestego trzeciego roku. Wówczas każdy spodziewał się, że podobne fejki będą podbijały internet i trudno będzie odgadnąć, co jest prawdą, a co nie. Tyle że nic takiego się nie zadziało – a przynajmniej nie na bardzo dużą skalę. Wydaje się, że czołowe serwisy społecznościowe jednak odrobiły lekcję z fake newsów i teraz ich algorytmy po prostu nie pozwalają zdobyć przesadnie dużej popularności takim treściom” – opowiadał mi doświadczony menedżer z branży social media. Choć wiele się zmienia, a filmy przedstawiające na przykład fałszywe wizerunki gwiazd w niekomfortowych sytuacjach stają się coraz popularniejsze w sieci.
„Co, jeśli pojawi się sfałszowane nagranie, w którym polityk wypowie wojnę innemu krajowi? Czy jesteśmy gotowi na walkę z takimi fake’ami? Albo – aby posłużyć się znacznie mniej drastycznym przykładem – co, jeśli zaczną krążyć fałszywe informacje, że duża sieć handlowa rozdaje za darmo swoje pluszaki w konkretnym sklepie i o konkretnej porze? Wraz z rozwojem algorytmów prawdopodobieństwo występowania takich przypadków będzie rosnąć” – dodał mój rozmówca. Takie zagrożenie będzie zawsze realne, a „łowcy fake newsów” będą musieli nie tyle je śledzić, ile wręcz wychwytywać w czasie rzeczywistym. Bo czasem każda minuta krążenia wspomaganego przez AI fake newsa może się wiązać z kolosalnymi zagrożeniami.
Nawet jeśli obecnie wojna z fake newsami wspomaganymi przez AI nie idzie najgorzej, to sztuczna inteligencja niestety zadomowiła się w internetowych oszustwach. Niektóre z nich bywają doprawdy spektakularne. W połowie 2024 roku coś takiego dotknęło międzynarodową firmę designerską Arup, znaną chociażby z opracowania elementów słynnej Opery w Sydney. Jeden z jej pracowników, który był odpowiedzialny za kwestie finansowe, zalogował się na onlinowe spotkanie z ważnymi pracownikami spółki. Zobaczył między innymi dyrektora finansowego Arup i otrzymał instrukcję przelania 25 milionów dolarów z firmowego budżetu na pięć różnych kont – i polecenie wykonał. Tyle że osoby, które pracownik ujrzał na ekranie, nie były prawdziwe. Wszyscy byli tworami sztucznej inteligencji, z dyrektorem finansowym włącznie. Pieniądze się rozpłynęły, a londyński tygodnik „The Economist” nazwał to wydarzenie „jednym z najbardziej kosztownych oszustw tego typu, które kiedykolwiek zostały nagłośnione”. Choć można założyć, że o wielu podobnych zdarzeniach szersza publiczność zwyczajnie nigdy się nie dowiedziała. Mało która firma w końcu chciałaby, żeby świat usłyszał o takiej kompromitacji systemów bezpieczeństwa. „Podobne oszustwa stają się jednak po prostu nową normalnością” – zauważył również „The Economist”.