Tytułowy chłopiec stracił rodziców, a opiekę nad nim przejęła jego ciotka Olga, kobieta, która zrezygnowała z aspiracji do zostania astronautką, by wychować malca.
Elio tymczasem czuje się niechciany. Ma wrażenie, że Ziemia nie jest miejscem dla niego, dlatego marzy o tym, by porwali go kosmici. Jego pragnienie spełnia się szybciej, niż mógłby przypuszczać. Odebrawszy nadaną przezeń wiadomość, pochodzący zewsząd obcy – zasiadający w organizacji przypominającej Senat Galaktyczny z sagi George’a Lucasa – biorą go za naczelnego wodza Błękitnej Planety, zabierają z domu, oferują mu funkcję ambasadora, a jego klona wysyłają ciotce. Nim Elio zdąży cokolwiek wytłumaczyć, nad wszechświat nadciąga międzyplanetarny kryzys. Skoro po drodze mleko zdążyło się rozlać, ziemianin wchodzi w rolę negocjatora i postanawia zażegnać konflikt.
Czytaj więcej
„Drobiazgi takie jak te” to adaptacja prozy Claire Keegan opowiadająca o wielkiej krzywdzie i tra...
„Elio” to barwna i ograniczona jedynie przez wyobraźnię twórców opowieść o próbie poradzenia sobie z samotnością, a także zrozumienia tego, czym jest miłość. Wizualnie – czysta fantazja, w której kluczową rolę pełni fundamentalne pytanie o to, czy – poza człowiekiem – są w przestrzeni kosmicznej inne istoty. A jeśli tak, to jak wyglądają.
Fabularnie – szalenie przewidywalne, wręcz wtórne, trochę pozbawione emocji, do jakich Pixar zdążył przyzwyczaić widownię, chwilami nudne (choć na uwagę zasługują nieco zaskakujące sceny rodem z horrorów). Metafory są czytelne, płynące z tego nauki – również. Największy paradoks? Oto film o Kosmosie, który najciekawszy jest wtedy, gdy akcja trzyma się blisko ziemi.