W pracy tłumacza literatura czytana prywatnie często przenika się z tą zawodową – wiele rzeczy krąży wokół jednego tematu i wzajemnie się uzupełnia. To też sprawia, że czytanie staje się nie tylko obowiązkiem, ale i potrzebą.
Jedną z książek, którą czytam równolegle z pracą nad przekładem (nie mogę zdradzić tytułu, ale dotyczy wojny w Iraku), jest „Przerzut” Phila Klaya w tłumaczeniu Krzysztofa Cieślika. To zbiór opowiadań ukazujących brutalność i bezsens amerykańskiej obecności w Iraku oraz emocjonalne odrętwienie żołnierzy. To literatura mocna, ale potrzebna.
Sięgnąłem też po głośną „Prawdziwą historię Jeffreya Watersa i jego ojców” Jula Łyskawy. To literacko fascynująca zabawa konwencją amerykańskiego postmodernizmu – dokonana przez polskiego autora. Jako tłumacz głównie literatury amerykańskiej, byłem pod wrażeniem, bo wydawało mi się, że obcuję z przekładem z angielskiego. Ten literacki kamuflaż, który doskonale imituje styl zza oceanu, jest unikalny – rozmowa z koleżanką tłumaczką tylko mnie w tym utwierdziła. To rzadki przypadek, gdy styl jest tak sugestywny, że sam język staje się opowieścią.
Czytaj więcej
Czytam różne książki o Ukrainie, ale to „Null” Twardocha jest dla mnie szczególnie ważny.