Po pierwszych stronach lektury nowej książki Agaty Tuszyńskiej „Oskarżona: Wiera Gran” ogarnia mnie złość. „Kim jest ta wulgarna, chora psychicznie staruszka? Czym sobie zasłużyła na biografa?” – pytam.
[wyimek][link=http://empik.rp.pl/oskarzona-wiera-gran-tuszynska-agata,prod58820226,ksiazka-p]Zobacz na Empik.rp.pl[/link][/wyimek]
Odruchowo chcę się wydostać z ciemnego, lepkiego świata tytułowej bohaterki. Irytacja szybko zmienia obiekt i dosięga autorkę. Dlaczego Tuszyńska tropi chorą, zamkniętą w bunkrze swej paryskiej dziupli kobietę? Dlaczego dręczy ją dyktafonem i zimnym okiem aparatu? Wreszcie dlaczego publikuje zdjęcia samotni Gran – dowody osaczenia, które dziś, trzy lata po jej śmierci, wydają się zwycięstwem paranoi i manii prześladowczej Wiery. „Sumienia nie macie, serca, wy, pisarczyki/pisarze. (…) Przez kiszkę stolcową. Do duszy. Podli” – żali się dawna pieśniarka. Nieufna jak dzikie zwierzę, a może raczej zwierzę zaszczute, zdziczałe. Nie chce otworzyć, nie chce mówić, bredzi. Rygle puszczają dopiero po jakimś czasie, początkowo rozmowy odbywają się na klatce schodowej. Potem, krok po kroku, coraz bliżej oswojenia. Bardzo powolnego oswojenia Wiery Gran. Stopniowego oswojenie jej dusznego azylu, w którym straszy ciemność, kurz, sterty papierzysk, stosy dawnych fotografii – fotografii młodej i pięknej kobiety, która całe życie walczyła o swoje dobre imię.
Tuszyńska wie, co robi, jest świadomą pisarką. Już na wstępie aplikuje czytelnikowi szczepionkę złych emocji. To nie będzie ładna i miła historia – zdaje się mówić narratorka – witajcie w świecie Wiery Gran, pełnym szaleństwa, złych języków, niejasnych wydarzeń. Jej przeszłość jest ciemna niczym mieszkanie Gran przy Chardon Lagache. Tuszyńska za wszelką cenę stara się rzucić na nie trochę światła.
Oś fabularną historii Gran można zamknąć w kilku zdaniach. Piękna i dumna Wiera, pieśniarka żydowskiego pochodzenia i przedwojenna gwiazda lokalu Paradiso, na której recitalach łzy roniła sama Nina Andrycz, została oskarżona po wojnie o współpracę z gestapo. Oskarżenie bazowało na luźnych pogłoskach. Z braku dowodów i wiarygodnych świadków Gran uniewinniono. Nie wystarczyło to jednak do zmazania z niej piętna. Do końca jej dni hasło „kolaborantka” ciążyło na niej niczym niezmywalna pieczęć. Tuszyńska, pytając o to, co tak naprawdę się stało, postanawia przywołać pamięć samej Gran, wejść w buty dawnej gwiazdy, wysłuchać świadków tamtych dni – wśród nich m.in. Marcela Reicha-Ranickiego czy Stefanii Grodzieńskiej. Autorka przekopuje polskie i obce archiwa w poszukiwaniu dowodów. Przekazuje nam bogatą dokumentację procesu Gran, przytacza wypowiedzi świadków. Uderzające jest, z jaką lekkomyślnością większość z nich rzuca oszczerstwa będące zaledwie zasłyszaną plotką. Robią tak m.in. Stefan Kisielewski i Marek Edelman. Rzetelne śledztwo autorki nie przynosi jednoznacznej odpowiedzi. Jednak na przeszło 450 stronach otrzymujemy poruszające świadectwo czasów wojny, moralny thriller i powieść psychologiczno-obyczajową zarazem.