Pier Paolo Pasolini, myśliciel, intelektualista i artysta, w Polsce pozostaje znany przede wszystkim jako reżyser filmowy. Susan Sontag twierdziła, że jest najbardziej rozpoznawalną postacią włoskiej kultury po II wojnie światowej. Jego dzieła wciąż budzą kontrowersje, a zachwyt nad nimi przeplata się z totalną krytyką. Wydany zbiór „Po ludobójstwie. Eseje o języku, polityce i kinie" pozwala spojrzeć znacznie szerzej na niego jako człowieka i artystę.
Dzięki tym tekstom mamy okazję prześledzić, jak w ostrej publicystyce Pasolini ukazywał przemiany kulturowe lat 60. i 70. ubiegłego wieku. Z całą bezwzględnością odnosił się zwłaszcza do społeczeństwa konsumpcyjnego i jego nowej obyczajowości. W przeciwieństwie zaś do morza sentymentalnych hagiografii opartych na stereotypie artysty przeklętego dzięki tomowi „Po ludobójstwie" poznajemy reżysera „Salo, czyli 120 dni Sodomy" przede wszystkim jako człowieka. W tych artykułach jawi się jako wnikliwy obserwator życia codziennego, pełnego absurdów, ale też tragicznych zdarzeń. Fascynowali go ludzie, którzy przez tak zwane zdrowe społeczeństwo odsuwani byli na margines.
Jako zdeklarowany gej, zamordowany potem przez jednego ze swoich kochanków, zakazanemu uczuciu poświęcił kilka artykułów. W „Niewoli i braterstwie miłości homoseksualnej" odnosi się do tematu seksu we włoskich więzieniach. Opisuje tragiczne losy osadzonych w więzieniach nastolatków. Tekst „Młodzi nieszczęśliwcy" z kolei ciekawie wpisuje się w gombrowiczowski dyskurs dotyczący wzajemnych relacji pokolenia ojców i synów.
Pisano, że często stosował taktykę skandalu, by zaatakować zdrowy rozsądek. „Kościół może być wyłącznie reakcyjny, może stać wyłącznie po stronie władzy, może akceptować tylko autorytarne i formalne reguły współżycia" – tak zaczyna swój artykuł „Kościół, penisy i waginy" drukowany w mediolańskim „Tempo illustrato" w 1974 roku, a potem kilkakrotnie przedrukowywany.
Po tej lekturze nie da się do końca ustalić, co w życiu Pasoliniego było prawdą, a co mitologią. Warto jednak poznać bliżej spojrzenie na świat nieprzeciętnego twórcy. Nawet wtedy, gdy tezy przez niego głoszone wydawać się będą bluźniercze.