Reklama

My name is Bond. Alkoholik i impotent

"Martini z wódką. Wstrząśnięte, nie zmieszane." Ta najbardziej rozpoznawalna kwestia Jamesa Bonda budzi poważne obawy o jego zdrowie i męskość.

Aktualizacja: 13.12.2013 12:52 Publikacja: 13.12.2013 12:33

My name is Bond. Alkoholik i impotent

Foto: youtube

Grupa lekarzy z Derby i Notingham, zaniepokojona losem dzielnego agenta, zasiadła i przeanalizowała, strona po stronie, dzień po dniu z życia książkowego bohatera Iana Fleminga.

Reklama
Reklama

Po szczegółowej analizie 14 tomów wyciągnęli wniosek podstawowy: Zastanówmy się poważnie, zanim powierzymy Agentowi Jej Królewskiej Mości kontrolę nad włącznikiem bomby atomowej. Z kart powieści wynika, że James Bond wypija równowartość półtorej butelki wina dziennie.

Lekarze skrupulatnie zapisali każdego drinka, jakiego wypijał 007. Okazało się, że z wyjątkiem 36 dni spędzonych w areszcie, szpitalu lub na rehabilitacji Bond wypił 1150 jednostek alkoholu w 88 dni. To przekłada się na 92 jednostki tygodniowo, czyli dawkę czterokrotnie większą niż dopuszczalne przez lekarzy  spożycie alkoholu przez dorosłego mężczyznę w Wielkiej Brytanii.

W raporcie lekarzy, opublikowanym  w świątecznym wydaniu British Medical Journal, czytamy: "Chociaż doceniamy naciski społeczne w kwestii spożywania alkoholu podczas pracy z międzynarodowymi terrorystami i wysokie ryzyko związane z tym zawodem, radzimy agentowi Jamesowi Bondowi zastanowienie się nad ilością wypijanego alkoholu. I jej zdecydowane ograniczenie."

- Nie należy temu człowiekowi powierzyć kontroli nad  bombą atomową - stwierdził Patrick Davies, konsultant w oddziale intensywnej opieki pediatrycznej w Nottingham University Hospitals. - W książkach i filmach James Bond to uroczy człowiek, zdobywa każdą kobietę, której zapragnie. Ale w rzeczywistości to byłoby niemożliwe. To alkoholik - konkluduje.

Reklama
Reklama

Davis dodaje, że spożywana przez Bonda ilość alkoholu klasyfikuje go jako zdeklarowanego alkoholika, z dużym ryzykiem uszkodzenia wątroby, niemal pewną impotencją i ryzykiem przedwczesnego zgonu.

- Seks uprawiany przez Bonda byłby zatem zdecydowanie bezpieczny - twierdzi.

Analizując ilość wypijanego przez agenta alkoholu, lekarze zauważają, że zaczyna się już od wysokiego poziomu w "Casino Royal" (1953), utrzymuje się na podobnym poziomie do "Goldfingera" (1959), by wzrastać aż do 132 jednostek tygodniowo w "Żyje się tylko dwa razy" (1964) (według naukowców może to być reakcja na śmierć żony w 1963 roku).

Lekarze podkreślają stanowczo, że przedstawiony w książkach o agencie 007 poziom funkcjonowania fizycznego, psychicznego i seksualnego byłby niemożliwy przy takiej ilości spożywanego alkoholu.

Analizujący życie Bonda lekarze zaznaczają, że raport napisali w chwilach wolnych od pracy i to zajęcie nie kolidowało z wykonywaniem zawodu, ale przyniosło istotną wiadomość o spożyciu alkoholu. Szacuje się, że z powodu nadużywania wysokoprocentowych trunków na świecie umiera rocznie 2,5 miliona ludzi.

50 lat Jamesa Bonda

Reklama
Reklama
Literatura
Kalka z języka niemieckiego w komiksie o Kaczorze Donaldzie zirytowała polskich fanów
Literatura
Neapol widziany od kulis: nie tylko Ferrante, Saviano i Maradona
Literatura
Wybitna poetka Urszula Kozioł nie żyje. Napisała: „przemija życie jak noc: w okamgnieniu.”
Literatura
Dług za buty do koszykówki. O latach 90. i transformacji bez nostalgii
Literatura
Marcel Moss o swoich pisarskich tajemnicach. Prawie wszystkich...
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama