Instrumenty strunowe zdominowały niedzielny koncert JVC Jazz Festival w Sali Kongresowej. Wydarzeniem wieczoru był występ amerykańskiego duetu Chick Corea i Bela Fleck.
Jeden z najwybitniejszych pianistów, jakim jest niewątpliwie Corea, zaprosił najpierw na nagranie płyty „The Enchantment”, a potem na trasę koncertową, najlepszego z improwizujących bandżystów – Belę Fle-cka. Pomysł wydawał się szalony, bo w jazzie te instrumenty rzadko grają obok siebie.
Banjo nadaje rytm w zespołach tradycyjnych o nowoorleańskim rodowodzie, a fortepian jest przecież najważniejszy, obok saksofonu i trąbki, w historii jazzu nowoczesnego. Ale gdy na banjo gra wirtuoz tej klasy co Bela Fleck, wszelkie obawy, że eksperyment może się nie udać, znikają. Nawet niepasujące do siebie brzmienie instrumentów przestało przeszkadzać, gdy muzycy prowadzili intrygujący dialog.
Niewątpliwie prym wiódł Corea, który ma doświadczenie w takich duetach. Grał m.in. z pianistą Herbie Hancockiem, wibrafonistą Garym Burtonem i wokalistą Bobbym McFerrinem. To on zaczynał większość utworów, nadawał ton improwizacjom i zachęcał Flecka do coraz bardziej zawiłych harmonicznie improwizacji.
Tylko jeden utwór, będący skróconą historią banjo w muzyce amerykańskiej, od country przez rockabilly do jazzu, zaintonował Bela Fleck. Corea rozwinął jego myśl, dodając piękną solówkę. Kulminacyjnym momentem występu było wykonanie tematu „Children’s Song#6” Corei. W ekspresyjnej fortepianowej introdukcji trudno było od razu znaleźć ujmującą melodię. Pojawiła się wraz z uśmiechem pianisty, najwyraźniej zadowolonego, że udało mu się znaleźć nową formę dla swojej kompozycji.