Na piątą edycję bielskiego festiwalu Tomasz Stańko zaproponował coś specjalnego i utworzył duży zespół. Jego podporą okazał się amerykański perkusista Joey Baron, który nie tylko przewodził sekcji rytmicznej, ale wpływał też na dynamikę gry. To muskał czynele szczoteczkami tak delikatnie, jakby dotykały ich skrzydła motyla, to znów uderzał w bębny z energią boksera.
Ciekawym zabiegiem było zaproszenie dwóch basistów. Szwed Anders Jormin przyjechał z triem Bobo Stensona. Jest wybitnym wirtuozem, a przy tym potrafi się dostosować do potrzeb każdego lidera, dlatego występował z najlepszymi. W Bielsku stanął na estradzie z kontrabasistą Sławomirem Kurkiewiczem, który od kilkunastu lat gra w kwartecie Stańki, a ostatnio docenił go Manu Katché.
Przed koncertem zastanawiałem się, czy dwa kontrabasy w takim zespole to nie dwa grzyby w barszcz. Co prawda Ornette Coleman wystąpił w Warszawie z trzema basistami, ale każdy pełnił inną funkcję. U Stańki było podobnie, kiedy jeden preferował gęste rytmy, drugi wspierał go spowolnionymi akordami. Najciekawiej zabrzmieli jednak, grając unisono.Fińskiego pianistę Aleksiego Tuomarilę znamy już z innego zespołu Stańki, zagadką był natomiast gitarzysta z Danii Jakob Bro. Okazało się, że są w Europie muzycy potrafiący grać zupełnie inaczej niż amerykańscy. Z pewnością tak oryginalnej gitary jeszcze w Polsce nie słyszeliśmy. Znakomicie wypadł też Maciej Obara. Jeszcze przed koncertem w superlatywach wyrażał się o nim sam lider. Jest też jednym z nielicznych saksofonistów, którzy potrafią dopasować się do freejazzowych „odjazdów” Stańki.
Indywidualności utworzyły prawdziwy zespół, który zaledwie po dwóch próbach zaprezentował się bielskiej publiczności. Pomogły w tym wprawa lidera i dokładnie rozpisane aranżacje. Jednak to, co zachwyciło, to kilkanaście minut euforycznej improwizacji, przy której muzycy wpadli w trans, a Stańkę nosiło po scenie w niby-tańcu. To u niego najwyższy przejaw zadowolenia, kiedy zespół gra tak, jak oczekiwał, a jego kompozycje znajdują nową formę.
Usłyszeliśmy zróżnicowany program: „Balladynę”, teatralny „Terminal 7”, „Euforilę” z albumu „Leosia” i „Last Song” z płyty „Lady Go...” wydanej jeszcze przez Polskie Nagrania. Stańko lubi wracać do starych kompozycji, modyfikuje je tak, by zabrzmiały świeżo.