Nananan, autorka scenariusza i rysunków, debiutowała 15 lat temu. Dziś ma własny styl. Lubię ten rodzaj szlachetnej graficznie mangi. Oszczędna, bezbłędnie poprowadzona kreska, skontrastowana z mocnymi plamami czerni lub szarości; staranny układ rozkładówek.
„Rysunki super, ale te historie mnie dobijają i mam po nich deprechę, ale może se kupię, co by się dobić jeszcze bardziej. ha!” – taki wpis znalazłam na stronie [link=http://www.yuri.pl]yuri.pl[/link].
Wniosek: bez względu na to, czy staliśmy się drugą Japonią, czy nie, młode Polki rozumieją rozterki Miho. Zresztą, z bohaterką „Dyni z majonezem” mogą utożsamiać się wszystkie nieudaczne i zakompleksione kobiety.
Nie ma dla takich lekarstwa, psychoanalityka czy dobrej rady cioci Ady. Brną w beznadziejne związki, do zatracenia. Wbrew temu, co widać gołym okiem, wmawiają sobie odwzajemnione uczucie.
Oj, głupia ta Miho, głupia. Od półtora roku mieszka z niejakim Seiichi, tyrając za dwoje. Młody człowiek ma, niestety, talent. Marzy mu się kariera muzyczna, lecz prześladuje go niefart oraz brak siły przebicia. Póki co, obija się i frustruje. Nie ma skrupułów, żeby wykorzystywać finansowo partnerkę: przecież stara się komponować. A Miho mu matkuje, gotuje i zasuwa w sklepie.