[b]Rz: Po ponad 30 latach spędzonych w show-biznesie zachowała pani wręcz dziecięcą fascynację światem kina. O swoich nowych filmach zawsze opowiada pani z przejęciem. Skąd ten niesłabnący entuzjazm?[/b]
Po prostu ciągle uwielbiam kino. Uważam, że to niesamowita forma ucieczki od rzeczywistości, a także wspaniała okazja do edukacji. W moim ostatnim filmie „Kobiety pragną bardziej” łatwo dostrzec jego przesłanie. Patrząc na dziewięć głównych postaci, związane z nimi historie miłosne i na to, jak układają się w tym obrazie międzyludzkie relacje, dochodzę do wniosku, że najważniejsza w życiu jest szczerość. Widać, jak ważna jest dla każdego z bohaterów szczera prawda na temat ich związku, którą słyszą z ust prawdziwych przyjaciół. Bo ona liczy się bardziej niż miłe słówka, które tworzą wprawdzie miły nastrój, ale tylko na chwilę.
[b]Którą z par w tym filmie polubiła pani najbardziej?[/b]
Podobały mi się wszystkie historie. Zarówno strach faceta granego przez Bena Afflecka przed małżeństwem z postacią Jennifer Aniston, jak i dylemat postaci Brada Coopera niemogącego wybrać między Jennifer Connelly a Scarlett Johansson. Postać jakże niewinnej i naiwnej Ginnifer Goodwin to także typowa kobieta szukająca miłości. Granie z tak świetną grupą aktorów poczytuję sobie za zaszczyt. Samo zebranie ich razem na jednym planie jest sporym sukcesem. To dzisiaj naprawdę rzadkie, udało się coś nadzwyczajnego. Wydaje mi się, że udało się poruszyć wiele wątków i wszystko dobrze się splata, ale bez typowego dla takich filmów rozwiązania akcji, z którego wynika, że wszyscy bohaterowie się znają. Uważam, że ten film ma idealną tonację, każdy odnajdzie w nim obrazy z własnego życia.
[b]Zgromadzenie tylu gwiazd rzeczywiście musiało być trudne. Jako współproducentka wie pani zapewne, jak to się udało.[/b]