I nie chodzi tylko o to, że czerpie ze wszystkich muzycznych stron świata. On jest w stanie stworzyć projekt, który zagra i folk, i rocka, a jak trzeba będzie, to także elektronikę.
– Bo muzyka to dla mnie jedyny uniwersalny język – mówi Condon.
Jego debiut pod szyldem Beirut był wielkim wydarzeniem. Na krążku „The Gulag Orkestar” wydanym w 2006 roku znalazła się muzyka inspirowana bałkańskim folklorem. Nagrana w klasycznym bałkańskim instrumentarium przyniosła żywiołowe, niemal taneczne utwory i melancholijne piosenki. Skąd wzięła się ta fascynacja? Pochodzący z Santa Fe z Nowego Meksyku Condon przez jakiś czas mieszkał i podróżował po Europie, i tam zetknął się z ludową muzyką.
Album sprzedawał się znakomicie, a krytycy pisali o Beirucie tak, jakby narodził się nowy geniusz alternatywnej muzyki. Jego utwory były świeże, zaśpiewane w nieco starym stylu (miejscami jego głos przypomina młodego Elvisa Presleya), ale rzadko kto chciał pamiętać, że bardzo podobną muzykę grał wcześniej Goran Bregovic, i to on wypromował w całej Europie modę na bałkańskie melodie.
Na szczęście młodemu muzykowi woda sodowa nie uderzyła do głowy i zaczął solidnie pracować nad kolejną płytą. Tym razem na warsztat wziął klasyczne francuskie piosenki, które przerobił po swojemu i wydał na płycie „The Flying Club Cup”. I znów odniósł kolosalny sukces.