Przyzwyczailiśmy się do bajek dziecięcych i filmów przygodowych kręconych w 3D. Tymczasem na Berlinale technologia ta pokazała nowe oblicze. Z ekranu nie wyskakiwały monstra, nie biegali po kolanach widzów bohaterowie bajek. Wim Wenders i Werner Herzog wykorzystali trójwymiar w dokumencie. I uwiedli widzów niebywałym pięknem obrazów.
[wyimek][link=http://www.rp.pl/galeria/515407,1,612244.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/wyimek]
„Pina” to opowieść o Pinie Bausch — słynnej niemieckiej tancerce, choreografce, współtwórczyni Tanztheater Wuppertal — która w 2009 roku „odeszła by tańczyć na chmurach”. Niewiele można się z tego filmu dowiedzieć o jej drodze życiowej, życiu prywatnym. Wenders, który przez lata się z nią przyjaźnił, wolał, by dla widza pozostała tajemnicą. Aktorzy Bausch rzucają drobne uwagi o kobiecie, która była ich guru, przede wszystkim jednak Wenders pokazał ją jako artystkę. Poprzez taniec. Na scenie teatru w Wuppertal odbywa się misterium samotności, rzadkie chwile radości przeplatają się ze smutkiem i bólem. Fragmenty słynnych spektakli Bausch —„Święto wiosny”, „Vollmond” czy „Cafe Muller”, ożywają tuż przed oczami widzów. 3D daje im głębię jak na scenie, a co jakiś czas wydobywa z całości jakiś ruch, przybliża ciała aktorów, pełne wyrazu twarze. Nieprawdopodobna ekspresja, niezwykłe piękno.
Podobne urzeczenie pięknem i tajemnicą można znaleźć w dokumencie Wernera Herzoga „Jaskinia zapomnianych marzeń”. W 1994 roku speleolog Jean-Marie Chovet odkrył w południowej Francji, w dolinie Rodanu, jaskinię, w której znaleziono malowidła naścienne sprzed 30 tysięcy lat. Grota zamknięta jest dla publiczności, bo oddech zwiedzających mógłby zmienić jej nawilżenie i zniszczyć rysunki. Dlatego postanowiono za symboliczne Euro wpuścić do wnętrza jaskini jednego filmowca. Wybór padł na Wernera Herzoga. A ten nie zmarnował okazji. Przy pomocy 3D ożywił walczące na ścianach mamuty, nosorożce, renifery i lwy, pokazał fruwające motyle i bezgłowe ptaki. I ślady ludzkich rąk. Zrobił film, który zamienia się w filozoficzną refleksję na temat początków sztuki i ludzkiego istnienia.
W czasie seminarium poświęconego 3D brytyjski producent Sam Taylor powiedział: „Trzeba mieć powód, żeby kręcić w 3D”. Wenders i Herzog udowodnili, jakie piękno i poezję może ta technologia wnieść do dokumentu.