Pochwały w stosunku do Ireny Kwiatkowskiej od dawna są truizmami. Była zjawiskiem nadzwyczajnym. Ale ci, którzy twierdzą, że nawet książka telefoniczne w jej interpretacji byłaby arcydziełem, nie pamiętają, że wyjątkowo wybrednie dobierała teksty.
Jerzy Jurandot przyznawał, że pisząc dla Kwiatkowskiej nigdy nie był w stanie przewidzieć ostatecznego efektu, podobnie było z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Twórcy kabaretu Starszych Panów Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski mieli więcej szczęścia, bo do ich twórczości aktorka nie miała żadnych uwag. Praca z perfekcjonistką z pewnością nie należała do najłatwiejszych.
– Z dużą tremą zaproponowałam kiedyś Irenie Kwiatkowskiej udział we francuskiej sztuce „40 karatów" – wspominała Barbara Sałacka, reżyser telewizyjny. – Wnikliwie zapoznała się z tekstem i zatrzymała przy scenie grania w karty. „A w co będziemy grać?" – zapytała z zaciekawieniem. „To chyba nie ma znaczenia" – odpowiedziałam nieśmiało. „Ależ ma i to ogromne – przyznała pani Irena – jeśli już gram, to muszę to robić bardzo dobrze". Spotykaliśmy się więc przez dwa tygodnie i wspólnie ćwiczyliśmy kanastę. Pani Irena oczywiście opanowała ją do takiej perfekcji, że baliśmy się, aby nie wpadła w szpony hazardu.
W serialu „40-latek. 20 lat później" jako Kobieta Pracująca pojawiła się na ekranie w roli wróżki. Sama nigdy nie była przesądna.