Tekst ukazał się w styczniowym wydaniu magazynu "Sukces"
Przez lata – nasz towar eksportowy numer jeden. Artystka, która na koncertach zawsze miała tłumy wpatrzonych w nią wielbicieli. Ktoś fascynujący, jednorazowy i unikatowy, powalający – jak twierdzą ci, którzy ją kochali – swoim seksapilem wszystkie gwiazdy magazynów dla panów. Głos, z jakim rodzi się jedna osoba na miliony. Cztery oktawy.
Słabość do pomocy zwierzętom, do kiczowatych i wspaniałych sukien. Słabość do koniaku, dziwnych tabletek czy zastrzyków oraz niewłaściwych mężczyzn. Osobowość skomplikowana, autodestrukcyjna, niestabilna, momentami szalona, która niszczyła tych, którzy jej pomogli, i doceniała tych, którzy pracowali na jej sukces. Skupiona na tym, by być sławną, bogatą, podziwianą i kochaną. Najlepiej i najpewniej czuła się na scenie. Tam miała władzę absolutną nad samą sobą, nad wiernymi fanami i nad akompaniatorami, którzy mieli z nią krzyż pański.
Na długo przed erą tabloidów i chamskich portali plotkarskich wzbudzała plotki, którymi żyła dosłownie cała Polska. A to o tym, skąd ma suknie, futra i słynnego białego mercedesa. Jak dba o włosy i czy te, które widzimy, są sztuczne, czy prawdziwe? Czy to prawda, że zdejmuje je na noc? Czy to prawda, że opływa we wszelkie bogactwa? Ile ma dzieci? Ile ma psów? Czy to prawda, że może przebierać w mężczyznach? Czy to prawda, że zawsze się spóźnia, bo może, bo jest gwiazdą?
Niedawno na rynku księgarskim ukazała się książka „Villas. Nic przecież nie mam do ukrycia...", reporterski zapis fenomenu, jakim była Violetta Villas, opisywana tutaj jako VV. Czyta się jednym tchem. Zapis rozmów z tymi, którzy ją znali i zdecydowali się na rozmowę. Na ujawnienie paru tajemnic, ploteczek, historii przybliżających jej prawdziwe, inne od oficjalnego, oblicze. Jej wielki i gorący romans z Januszem Ekiertem, jej nieudana miłość do jedynego syna, którego odrzuciła pod koniec życia, nieudane małżeństwo z pewnym średnio bogatym polonusem z Chicago i jej toksyczne przyjaźnie z tymi, którzy powoli zawłaszczali nie tylko jej dochody, ale i jej świadomość.