Najbardziej gorącą teatralną parą jest obecnie Agata Kulesza i Marcin Dorociński - od tego sezonu w warszawskim Teatrze Ateneum. 21 kwietnia zagrają w najnowszej premierze tej sceny „Marylin Mongoł" w reżyserii Bogusława Lindy, który powrócił za reżyserski stolik.
Dorociński już od dawna ma wysokie notowania u telewizyjnej i kinowej widowni. Kulesza zrobiła furorę kreacją w „Sali samobójców". Oczekiwanie na ich wspólny sceniczny występ podgrzewa fakt, że razem zagrali w najlepszym polskim filmie ostatnich miesięcy „Róży".
- Przez lata byłem związany z Teatrem Dramatycznym, gdzie Agata Kulesza i Marcin Dorociński pracowali wcześniej i miałem szansę obserwować ich rozwój - mówi dyrektor Andrzej Domalik. - Gdy zostałem szefem artystycznym Ateneum, zaproponowałem Agacie i Marcinowi angaż. Mogę się tylko cieszyć, że przyjęli moją propozycję jeszcze przed sukcesem „Róży", a nawet buńczucznie powiedzieć, że odczuwam satysfakcję.
- Pracowałam w Teatrze Dramatycznym przez 17 lat - mówi Agata Kulesza. - Kiedy skoncentrowałam się na filmie, wzięłam urlop bezpłatny, a potem przeszłam na pół etatu. Za dyrekcji Pawła Miśkiewicza zmienił się również profil sceny - na laboratoryjny. I choć nie jestem aktorką, której performance jest szczególnie bliski, nie to było powodem mojego odejścia. Zeszły z afisza przedstawienia, w jakich grałam, kilka premier z moim udziałem nie doszło do skutku. Nie narzekam, bo to były ważne doświadczenia. Ale chciałam czegoś więcej. Gdy Andrzej Domalik zaproponował mi angaż, skorzystałam z propozycji. Nasz zawód jest przecież wędrowny. W Dramatycznym czułam się jak w rodzinie - tam dorastałam. W Ateneum też jest dobrze, choć inaczej, bo czego innego teraz szukam.
- Aktorzy zatrudnieni na etacie mogą liczyć na pensję 1,2 - 1,4 tys. zł, tylko w teatrach narodowych jest lepiej. Osobno płaci się za spektakl: od kilkuset złotych, najlepszym ponad tysiąc. Przyczyną transferu Agaty Kuleszy do Ateneum nie są jednak pieniądze.