Reklama
Rozwiń

Agata Kulesza i Marcin Dorociński są obecnie gwiazdami Teatru Ateneum

W kwietniu zapadają decyzje w sprawie angażu gwiazd, które mają wzmocnić zespoły w nowym sezonie – pisze Jacek Cieślak

Publikacja: 10.04.2012 18:34

Agata Kulesza w „Kantacie na cztery skrzydła”, 2010 rok

Agata Kulesza w „Kantacie na cztery skrzydła”, 2010 rok

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Najbardziej gorącą teatralną parą jest obecnie Agata Kulesza i Marcin Dorociński - od tego sezonu w warszawskim Teatrze Ateneum. 21 kwietnia zagrają w najnowszej premierze tej sceny  „Marylin Mongoł" w reżyserii Bogusława Lindy, który powrócił za reżyserski stolik.

Dorociński już od dawna ma wysokie notowania u telewizyjnej i kinowej widowni. Kulesza zrobiła furorę kreacją w  „Sali samobójców". Oczekiwanie na ich wspólny sceniczny występ podgrzewa fakt, że razem zagrali w najlepszym polskim filmie ostatnich miesięcy  „Róży".

-  Przez lata byłem związany z Teatrem Dramatycznym, gdzie Agata Kulesza i Marcin Dorociński pracowali wcześniej i miałem szansę obserwować ich rozwój -  mówi dyrektor Andrzej Domalik. -  Gdy zostałem szefem artystycznym Ateneum, zaproponowałem Agacie i Marcinowi angaż. Mogę się tylko cieszyć, że przyjęli moją propozycję jeszcze przed sukcesem  „Róży", a nawet buńczucznie powiedzieć, że odczuwam satysfakcję.

-  Pracowałam w Teatrze Dramatycznym przez 17 lat -  mówi Agata Kulesza. -  Kiedy skoncentrowałam się na filmie, wzięłam urlop bezpłatny, a potem przeszłam na pół etatu. Za dyrekcji Pawła Miśkiewicza zmienił się również profil sceny -  na laboratoryjny. I choć nie jestem aktorką, której performance jest szczególnie bliski, nie to było powodem mojego odejścia. Zeszły z afisza przedstawienia, w jakich grałam, kilka premier z moim udziałem nie doszło do skutku. Nie narzekam, bo to były ważne doświadczenia. Ale chciałam czegoś więcej. Gdy Andrzej Domalik zaproponował mi angaż, skorzystałam z propozycji. Nasz zawód jest przecież wędrowny. W Dramatycznym czułam się jak w rodzinie -  tam dorastałam. W Ateneum też jest dobrze, choć inaczej, bo czego innego teraz szukam.

- Aktorzy zatrudnieni na etacie mogą liczyć na pensję 1,2 - 1,4 tys. zł, tylko w teatrach narodowych jest lepiej. Osobno płaci się za spektakl: od kilkuset złotych, najlepszym ponad tysiąc. Przyczyną transferu Agaty Kuleszy do Ateneum nie są jednak pieniądze.

- Nie wydaje mi się, żebym mogła utrzymać się z samego teatru -  mówi Kulesza. -  Chodzi o to, że scena jest miejscem, gdzie aktor może się sprawdzić, i nawet jeśli niektóre doświadczenia bywają frustrujące, rozwijać się.

Nie da się ukryć, że sukces  „Róży" zwiększy zainteresowanie premierą w Ateneum. - Pewnie tak, ale z tego mogą się też brać porównania, które będą krytyczne -  zauważa aktorka. -  Nie zamierzam się tym przejmować. Nie ścigam się z nikim, tylko z samą sobą.

Wiele emocji wzbudza formowanie zespołu Teatru Studio przez nową dyrektorkę artystyczną Agnieszkę Glińską. Mówi się, że będą w nim Joanna Szczepkowska, Monika Krzywkowska, Dorota Landowska, Krzysztof Stroiński. Niewykluczone, że Dominika Ostałowska i Łukasz Lewandowski.

- Z mojego zespołu przejdzie do Studio kilku aktorów; z nazwisk mogę ujawnić tylko Krzysztofa Stelmaszyka - mówi Jan Englert, szef artystyczny Narodowego. - Tym, których chcę mieć w zespole, złożyłem propozycje, zawsze kieruję się potrzebami premier. Mam je zaplanowane, co najmniej z rocznym wyprzedzeniem.

Joanna Szczepkowska nie zdecydowała się, czy przyjmie etat w Studio, choć jest tą sceną zainteresowana.

- W tradycji teatralnej niezwykle ważnym pojęciem jest  „płodozmian". Mówił mi o tym również ojciec: tradycja taka, że aktor powinien zmieniać zespół co pięć lat # uważa Joanna Szczepkowska. - Aktor nabiera bowiem przyzwyczajeń - do kolegów, publiczności, tymczasem, żeby się rozwijać, potrzebna jest mu świeżość i adrenalina. Dla mnie, osobiście, ważna była i jest wolność. Ciężko znoszę władzę nad sobą, zwłaszcza gdy chcę realizować własne projekty poza sceną, np. pisząc.

Ostatnio aktorka odeszła z Dramatycznego, po słynnym happeningu w czasie premiery  „Ciało Simone Krystiana Lupy.

- Bywa, że moje odejścia skutkowały dwu-, trzyletnimi przerwami, co będzie miało wpływ ma moją emeryturę - mówi Joanna Szczepkowska. -  Wracałam na scenę, godziłam się na bycie w zespole, bo w teatrze chodzi o coś więcej niż o pieniądze. Z drugiej strony obowiązki etatowe bywają przeszkodą w przyjęciu propozycji z filmu czy spotkania, dzięki której w jeden dzień można zarobić więcej niż na scenie przez miesiąc.

Na najwyższe honoraria mogą liczyć artyści o dużym dorobku, którzy nie zdecydowali się na etat i negocjują honorarium za wieczór. Najlepsi otrzymują nawet 2 tysiące złotych i więcej.

Nie brakuje jednak głosów, że podporządkowanie repertuaru gwiazdom spoza zespołu, rujnuje teatry nie tylko finansowo.

- Bywa, że świetni aktorzy zatrudnieni na stałe pauzują, frustrują się - mówi Kasia Kalwat, reżyserka. - Udział w spektaklach artystów spoza zespołu uzależnia też repertuar od ich zajęć, których jest wiele. Jeśli jest kolizja terminowa, przedstawienie jest grane niezwykle rzadko.

Kasia Kalwat przywołuje przykład teatru niemieckiego.

- Dwa lata temu podczas warsztatów Korber Studio Junge Regie Festival w hamburskiej Thalia Theater mieliśmy spotkania z szefem największej niemieckiej sceny Deutsches Theater, który mówił o etyce pracy zespołowej - mówi reżyserka. -  Wspominał, że gdyby w wyniku złej organizacji aktorzy, których zdecydował się zatrudnić, pauzowali, a frekwencja spadłaby poniżej 60 proc. zostałby wywieziony na taczkach przez związki zawodowe. Dlatego jego głównym obowiązkiem jest takie zaplanowanie premier i przedstawień, by artyści niewystępujący np. w produkcji wieloobsadowej mogli w tym czasie liczyć na występ w mniejszych spektaklach. Chodzi także o zapewnienie każdemu szansy na rozwój zawodowy.

W Polsce aktorski rynek jest zdezorganizowany.

Każde przyjście nowego dyrektora może oznaczać dla nich zawodowy przestój. Wtedy, jeśli nie dostają szansy na sprawdzenie się w nowej formule teatru, decydują się na zmianę sceny - mówi Kasia Kalwat.

Najbardziej gorącą teatralną parą jest obecnie Agata Kulesza i Marcin Dorociński - od tego sezonu w warszawskim Teatrze Ateneum. 21 kwietnia zagrają w najnowszej premierze tej sceny  „Marylin Mongoł" w reżyserii Bogusława Lindy, który powrócił za reżyserski stolik.

Dorociński już od dawna ma wysokie notowania u telewizyjnej i kinowej widowni. Kulesza zrobiła furorę kreacją w  „Sali samobójców". Oczekiwanie na ich wspólny sceniczny występ podgrzewa fakt, że razem zagrali w najlepszym polskim filmie ostatnich miesięcy  „Róży".

Pozostało jeszcze 91% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem