Z takiej inspiracji zrodziła się słynna "Firma portretowa" Witkacego. Wiele prac, co powszechnie wiadomo, powstało pod wpływem używek. Autor skrupulatnie zaznaczał je na każdym dziele. Często pojawiają się sugestie, że sam był morfinistą, co nie jest prawdą. Był narkomanem uzależnionym od kokainy.
– W 2001 roku w warszawskim Centrum Sztuki Studio noszącym imię Witkiewicza otwarto wystawę, na którą zaproszono uznanego psychiatrę – opowiada autorka albumu. – Bardzo bronił się przed diagnozą stanu zdrowia zmarłego przed ponad pół wiekiem artysty. Przyznał jednak, że na podstawie znanych mu dokumentów można stwierdzić, że nie był narkomanem. Wiele wskazuje natomiast na to, że był alkoholikiem i miał paraliż postępowy, konsekwencja syfilisu.
Zaraził się podczas pobytu w Rosji. Leczył się z tej dolegliwości u profesora Kryształowicza. Za konsultacje płacił mu portretami jego żony i rodziny. Po bitwie w 1916 r., w której został ranny w głowę, zdiagnozowano u niego schizofrenię maniakalno-depresyjną. Prawdopodobnie przez całe życie się z nią zmagał.
Jego rysunki o tematyce erotycznej są śmiałe, często wręcz obsceniczne, jak choćby „Schujowacenie mózgowia" przedstawiające ogromny organ męski wyrastający z głowy, umieszczonej między rozłożonymi nogami kobiety. Witkacego zawsze interesowały kobiety, ale miał z nimi skomplikowane relacje.
– Każdy, kto przeczyta jego powieści, znajdzie w nich dziwaczne rozważania na temat seksu. Niby erotoman, ale jak się wczuć w to, co pisał, ukaże się facet, który chyba miał problemy – ocenia Anna Żakiewicz. – Nie są to wynurzenia kogoś, kto jest zadowolony ze swojego życia erotycznego. Związki z kobietami najwyraźniej mu w życiu nie wychodziły. Jego relacje z żoną wkrótce będziemy mogli śledzić, czytając listy do niej w IV już tomie opracowanym przez prof. Janusza Deglera. Moda na Witkacego nie przemija. Ludzie zachwycają się jego obrazami, sięgają do fotografii. Kompozycje twórcy „Nienasycenia" i „Pożegnania jesieni" wciąż inspirują, fascynują, zachęcają do niekonwencjonalnych działań.
Jednym z nich była wystawa, jaką zorganizowano przed kilku laty w Londynie. Obraz „Stworzenie świata" podzielono na dziewięć kadrów. I każdą z prezentowanych na nich historii zinterpretował po swojemu inny artysta. Niektórzy starali się być wierni Witkacemu, ale jedna z artystek, w której kadrze znalazła się postać Boga Ojca, przedstawiła go jako... Michaela Jacksona. Projektantem albumu „Witkacy" jest Lech Majewski, malarz i plakacista, profesor warszawskiej ASP. A zaczynać będzie następującą sentencją: „Idź książeczko między ludzi, idź i piękne myśli budź, a jak myśl się piękna wzbudzi, sama zarżnie wszelką chuć".