Reklama

Mark Knopfler: Druga młodość gitarzysty

„Tracker” Marka Knopflera to piękna płyta zainspirowana spotkaniami z JJ Cale’em i Bobem Dylanem.

Publikacja: 18.03.2015 23:01

Mark Knopfler wystąpi 13 lipca w Kraków Arenie

Mark Knopfler wystąpi 13 lipca w Kraków Arenie

Foto: universal

30 lat temu Mark Knopfler nagrał z Dire Straits album „Brothers in Arms" z przebojem „Money for Nothing" w duecie ze Stingiem. Płyta odniosła gigantyczny sukces.

– Zaczęliśmy wtedy koncertować na wielkich scenach – wspomina muzyk. – Mieliśmy ich trzy. Przemieszczały się po Europie, a my w ślad za nimi. Podczas występów oślepiały nas światła produkcji, ale nie znaliśmy już chłopaków z ekipy technicznej. Nie było tak fajnie jak kiedyś. Pogubiliśmy się.

Wkrótce Dire Straits się rozpadło, a od tego czasu Knopfler ucieka od wielkiej sławy i gra melancholijną, folkową muzykę z celtyckimi odwołaniami. O najnowszej płycie powiedział, że to „muzyka, jakiej nie można dziś ściągnąć z internetu".

– Pisząc piosenki, myślałem o tym, że każdy z nas jest wykonawcą albo reprezentantem jakiejś idei lub zastanawia się, co z nią zrobić – twierdzi Mark Knopfler. – Czasami nie jesteśmy do końca przekonani, do jakiego celu zmierzamy i co nas tam prowadzi. Ale im dłużej się nad tym zastanawiamy, tym bardziej ukryta prawda się przed nami odkrywa. To jest część naszego życia.

Tematami albumu są także bohaterowie przeszłości i miejsca związane z życiem gitarzysty.

– Im jestem starszy, tym bardziej wracam do minionych lat – powiedział.

Nowej płyty nie byłoby, gdyby nie spotkanie z jego przyjacielem i mistrzem Bobem Dylanem, który zaprosił go na tournée po Ameryce i Europie. Knopfler najpierw wykonywał swój program, a po przerwie dołączał do zespołu Dylana, żeby zagrać kilka piosenek. Potem jechali dalej w trasę. Powstały wtedy dwie piosenki. To „Silver Eagle" – tak nazywa się typ autobusu gwiazd rocka, oraz „Lights of Taormina" – o komunie hipisowskiej na Sycylii.

– Nie napisałbym tych piosenek, gdybym nie podróżował z Bobem autobusem jak za dawnych lat – powiedział muzyk, którego z Dylanem łączą fascynacja folkiem, refleksyjna natura i brak zamiłowania do imprez.

Reklama
Reklama

Ich przyjaźń datuje się od 1979 roku, kiedy Dylan przyszedł na koncert Dire Straits w Los Angeles. Knopfler zagrał na „Slow Train Coming" i był współproducentem albumu Dylana „Infidels".

Przy najnowszej płycie Knopfler zaprosił do współpracy saksofonistę Nigela Hitchcocka, który wykonał klimatyczne solówki w „River Towns" i „Wherever I Go". Jednak ta druga piosenka pozostanie w pamięci dzięki duetowi z młodą wokalistką Ruth Moody.

– Zachwyciłem się śpiewem Ruth, słuchając jej trzyosobowego, dziewczęcego zespołu Wailin' Jennys – mówi Knopfler. – Powiedzmy sobie szczerze: jej głos brzmi niebiańsko!

Ale pierwszą piosenką, która ukazała się na singlu, była kompozycja „Beryl", zainspirowana jedną z ulubionych autorek Knopflera.

– Beryl Bainbridge była wspaniałą angielską pisarką, ale fakt, że deprecjonowała swoją wartość, mając kompleks dziewczyny z robotniczych dołów, nie pomógł jej w karierze – mówi Knopfler. – Chociaż była pięciokrotnie nominowana do Booker Prize, nigdy tej nagrody nie dostała.

„Beryl" to kompozycja, która spośród premierowych nagrań najbardziej odwołuje się do dokonań z wczesnego okresu Dire Straits.

Reklama
Reklama

– Grzebanie w moich wczesnych nagraniach pomogło mi znaleźć odpowiedni ton dla „Beryl" – przyznaje Knopfler. – Największą inspirację stanowiła piosenka „Sultans of Swing". Innym literackim bohaterem albumu jest poeta Basil Bunting.

– Kiedy miałem 15 lat, w niedzielne popołudnia dorabiałem w gazecie „Evening Chronicle" w Newcastle – wspomina Mark. – W gronie redaktorów był mężczyzna zdecydowanie starszy od innych, który wyróżniał się również eleganckim ubraniem. To był właśnie Basil Bunting. Dla wszystkich było jasne, że nie pasuje do redakcji. Mnie dzieliła z nim również różnica wieku. Miałem poczucie, że przede mną świat stoi otworem. A mimo to mnie fascynował.

Mark Knopfler wziął udział w zeszłorocznej sesji poświęconej JJ Cale'owi, gitarowemu guru założyciela Dire Straits. Był to jednak projekt Erica Claptona. „Tracker" stał się znakomitą okazją do złożenia osobistego hołdu legendzie bluesa. Taki charakter ma „Broken Bones". Knopfler zagrał tę piosenkę kameralnie, bez zespołu. Utwór brzmi jak domowe nagranie.

Ale najlepsza na płycie jest kompozycja „Laughs and Jokes and Drinks and Smokes" z zaskakującym jazzującym otwarciem.

– Kiedy jesteś piękny i młody, niczym się nie przejmujesz – mówi o nagraniu Knopfler. – Przynajmniej ja taki byłem. Słuchałem wtedy Vana Morrisona i Boba Dylana. Kiedy teraz wracam do ich nagrań, automatycznie przypomina mi się moja młodość.

Oby „Tracker" miał dla nas po latach taką samą siłę witalną.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama