W każdym razie być może – wraz z rosnącą popularnością Julii Marcell – na dobre zagości w naszym języku wyraz „songwriter” oznaczający artystę samodzielnie komponującego i wykonującego swoją muzykę i teksty.
Julia Marcell nie mogła uniknąć porównań do innych wyrazistych osobowości podobnie jak ona traktujących instrument klawiszowy oraz wokal. Przywodzi na myśl Tori Amos, Roisin Murphy, Karen O. i Reginę Spektor, której „Fidelity” włączyła do dowcipnie skomponowanego utworu „Jack the Ripoff”. Wraz z kawałkami The Cure i Björk stworzyły one rodzaj muzycznego żartu poświęconego temu, że „wszystko już było”.
Jej zaaranżowane akustycznie na fortepian i kwartet smyczkowy utwory, grane intymnie z pewną surowością i punkową energią, do dziś nie ujrzałyby światła dziennego, gdyby w ich wydanie nie zaangażowało się ponad 600 osób z całego świata. Mieszkająca w Berlinie Julia (właśc. Górniewicz) w 2007 roku zgłosiła się do holenderskiego portalu Sellaband.com, który skupia ludzi inwestujących w muzykę. Za uzbierane 50 tys. dolarów wypuściła debiutancką płytę „It Might Like You”.
Nagrania z udziałem niemieckich muzyków i polskiego kwartetu smyczkowego Julia wspominała: „Udało nam się uchwycić to, na czym nam najbardziej zależało – radość grania muzyki. Piosenki były nagrywane na żywo, eksperymentowaliśmy, używaliśmy nietypowych instrumentów jak buty albo papier”.
W Polsce album ukazał się 16 października 2009 r., a nieco wcześniej, bo w czerwcu, był dostępny na terytorium Niemiec, Austrii i Szwajcarii. Julia wystąpiła w kultowym niemieckim programie „Rockpalast” w telewizji WDR. Tuż za nią dwa koncerty podczas SXSW (South By Southwest), słynnego festiwalu muzyczno-filmowego w Austin w Teksasie, gdzie została zaproszona przez angielską wytwórnię One Little Indian Records.