Jej koncert w Filharmonii Narodowej zatytułowany „The Brazilian Touch of Jazz” zgromadził miłośników rozkołysanych rytmów rodem z melodii lekkich jak piórko.
Tania Maria była trzecią z legendarnych diw piosenki brazylijskiej, którą zaprosił do Polski promotor Ery Jazzu Dionizy Piątkowski. Podkreślę, że artystką najmniej znaną i występującą u nas wcześniej bodaj tylko raz, na festiwalu w Świdniku. W warszawskiej filharmonii zaprezentowała się najlepiej jak mogła, wykonując klasyczne kompozycje bossa novy i własne utwory pochodzące z jej albumu „Intimidade” wydanego cztery lata temu.
Już na wstępie zagrała instrumentalny utwór „Essential” silnie nasycony jazzowymi akordami i harmoniami. Było je również słychać w standardach bossa novy, jak choćby „Agua de Beber” Jobima. Zaskoczeniem mógł być latynoski przebój „Besame Mucho”, wcale nie kojarzony z Brazylią. Ale Tania Maria wykorzystała go tylko jako przerywnik, pokazując, że nawet z prostej piosenki zrobi jazzowy temat.
W każdym utworze kipiała energią, ale kiedy przyszedł czas na balladę, zaśpiewała ją z tak przejmującą nostalgią, że cała sala posmutniała. Nie na długo, bo kolejne rytmiczne kompozycje wyrwały słuchaczy z zadumy. Na koniec zaintonowała sztandarowy przebój z brazylijskiego repertuaru „Aquarela do Brasil” Aryego Barroso i postanowiła wciągnąć publiczność do wspólnego śpiewania.
Zrazu szło jej to opornie, ale powiedziała, że nie ma dla niej znaczenia, czy śpiewamy czysto, z większym zaangażowaniem, czy od niechcenia, każda wersja będzie jej się podobać. I wtedy chóralny, choć subtelny, śpiew wypadł najlepiej. Ta próba nawiązania kontaktu ze słuchaczami tak się wszystkim spodobała, że Tania Maria musiała bisować i było widać, że sprawiło jej to ogromną przyjemność.