[i]Z Łukaszem „L.U.C” Rostkowskim rozmawia Dominika Węcławek[/i]
[b]Od premiery twojej płyty minęło kilkanaście dni. W tym czasie zdążyła ona wzbudzić spore zainteresowanie. Jesteś zadowolony z reakcji? [/b]
Jak najbardziej, choć mam świadomość, że na zamieszanie złożyło się kilka spraw. Od wrzawy wokół wycieku albumu do sieci poczynając, na serii rocznic kończąc. Choć te ostatnie tak pomogły, jak i przeszkodziły. Ludzie mogą być zmęczeni tematami historycznymi. Dlatego chciałem wydać tę płytę jeszcze na początku roku.
[b]Robiłeś ją na własną rękę. Spędzałeś godziny w archiwum Polskiego Radia, przekopując się przez nagrania przemówień i komunikatów prasowych, by znaleźć idealne fragmenty do wykorzystania na albumie. Czujesz ulgę, że masz to już za sobą?[/b]
Raczej czuję chęć dalszej eksploracji, bo w tych archiwach spoczywają złoża próbek dźwiękowych o wyczuwalnym dla muzyka potencjale. Jako tekściarz zaś czuję siłę przekazu tkwiącą w tych wszystkich utrwalonych na taśmach słowach. Wizyty mnie nie zmęczyły, choć bałem się, że pogubię się w sygnaturach.