Złoty Lew dla Sofii Coppoli
Pana obraz wpisał się w najświeższe wydarzenia polityczne, gdy dzień po jego weneckiej prapremierze CIA po raz pierwszy potwierdziło informację o istnieniu amerykańskich więzień dla terrorystów w Europie.
Dostawałem od znajomych zabawne esemesy: „No, proszę, poddali się po projekcji twojego filmu". To rzeczywiście zabawny zbieg okoliczności. Jednak zapewniam: nie mam kontaktów z CIA.
Ale podobno pomysł na „Essential Killing" narodził się, gdy ponad rok temu przeczytał pan pierwsze informacje na ten temat.
Po „Czterech nocach z Anną" chciałem następny film nakręcić z dala od miejskiego hałasu, w lasach otaczających mój mazurski dom. Kiedy ujawniono, że samoloty CIA lądowały 20 km od miejsca, gdzie mieszkam, zacząłem myśleć o „Essential Killing". Byłem już wtedy przekonany, że to prawdziwa informacja. Dziś się ona potwierdziła i pora, żeby nasze władze jakoś się z tym problemem zmierzyły. Ale ja nie chciałem robić filmu politycznego. Pomyślałem: co by się stało, gdyby podczas transportu doszło do wypadku i więzień uciekłby z furgonetki? Bosy, skuty łańcuchami. Dla mnie wszystko, co najważniejsze w „Essential Killing", zaczyna się w tym momencie.
W konkursie weneckim pojawiło się wiele filmów opowiadających o ludziach walczących o przetrwanie. Czym pan to tłumaczy?