Jerzy Skolimowski mówi o festiwalu w Wenecji

Jerzy Skolimowski mówi "Rz" o „Essential Killing" i odtwórcy głównej roli, nagrodzonym Vincencie Gallo

Publikacja: 12.09.2010 16:57

Jerzy Skolimowski mówi o festiwalu w Wenecji

Foto: AFP

Jak się czuje artysta, który wyjeżdża z jednego z najważniejszych festiwali filmowych świata z Nagrodą Specjalną Jury i Coppa Volpi dla odtwórcy głównej roli Vincenta Gallo?

Jerzy Skolimowski:

Wolałbym, żeby mój film zamiast tych dwóch nagród dostał jedną, za to w innym kolorze. Pewnie stałem się taki żarłoczny, bo zewsząd słyszałem bardzo dużo pochwał i wiele osób w ostatnich dniach powtarzało mi, że

„Essential Killing"

jest na tym festiwalu faworytem. Ale już ochłonąłem po emocjach gali i oczywiście bardzo się z tych nagród cieszę.

Złoty Lew dla Sofii Coppoli

Pana obraz wpisał się w najświeższe wydarzenia polityczne, gdy dzień po jego weneckiej prapremierze CIA po raz pierwszy potwierdziło informację o istnieniu amerykańskich więzień dla terrorystów w Europie.

Dostawałem od znajomych zabawne esemesy: „No, proszę, poddali się po projekcji twojego filmu". To rzeczywiście zabawny zbieg okoliczności. Jednak zapewniam: nie mam kontaktów z CIA.

Ale podobno pomysł na „Essential Killing" narodził się, gdy ponad rok temu przeczytał pan pierwsze informacje na ten temat.

Po „Czterech nocach z Anną" chciałem następny film nakręcić z dala od miejskiego hałasu, w lasach otaczających mój mazurski dom. Kiedy ujawniono, że samoloty CIA lądowały 20 km od miejsca, gdzie mieszkam, zacząłem myśleć o „Essential Killing". Byłem już wtedy przekonany, że to prawdziwa informacja. Dziś się ona potwierdziła i pora, żeby nasze władze jakoś się z tym problemem zmierzyły. Ale ja nie chciałem robić filmu politycznego. Pomyślałem: co by się stało, gdyby podczas transportu doszło do wypadku i więzień uciekłby z furgonetki? Bosy, skuty łańcuchami. Dla mnie wszystko, co najważniejsze w „Essential Killing", zaczyna się w tym momencie.

W konkursie weneckim pojawiło się wiele filmów opowiadających o ludziach walczących o przetrwanie. Czym pan to tłumaczy?

"Essential Killing" dobrze przyjęty w Wenecji

Można powiedzieć, że na tonącym statku zaczynamy szukać sposobów na uratowanie się, ale to oczywiście żart. Z pewnością we współczesnym świecie nabrzmiewa niepokój. Wszyscy go odczuwamy.

Ale pan jednocześnie prowokuje. Widz zaczyna identyfikować się z talibem, zapewne też terrorystą, stoi po jego stronie tak, jak stoi się za zaszczutym człowiekiem.

Przede wszystkim specjalnie tak skonstruowałem początek filmu, żeby widz nie był pewny, czy bohater na pewno jest terrorystą. Może tak, a może nie?

Na naszych oczach zabija trzech żołnierzy amerykańskich, potem, już w czasie ucieczki, niemal wszystkich, których spotyka na swojej drodze.

Zawsze po to, żeby ocalić siebie. Przemoc rodzi przemoc. Poruszyło mnie to właśnie, że w XXI wieku człowiek może znaleźć się w sytuacji ostatecznej, w której walcząc o własne życie, musi zabijać.

Pana wyobcowany bohater jest ogromnie wyrazisty, a przecież nie wypowiada na ekranie ani jednego słowa.

W scenariuszu była jedna scena, kiedy zabiera telefon strażnikowi i dzwoni do żony. Ale Vincent Gallo uważał, że powinien milczeć przez cały czas. I ja się z nim zgodziłem.

Z Sofią Coppolą rozmawia Barbara Hollender

Uhonorowany nagrodą Gallo jest rzeczywiście znakomity. Ale uchodzi za aktora, z którym niełatwo się współpracuje. Jak dawaliście sobie radę na planie?

Powiedzenie, że „niełatwo się z nim współpracuje" jest daleko posuniętym eufemizmem. To kompletnie pokręcony artysta, który ma problemy z samym sobą. W czasie zdjęć był potwornie trudny. Tłumaczyłem ekipie: to metoda Stanisławskiego, Vincent szuka bohatera w sobie. W czasie zdjęć celowo alienował się i odtrącał innych ludzi.

W Wenecji nie przyszedł ani na konferencję prasową „Essential Killing" ani swojego własnego filmu „Promises Written in Water", z którego zdjęcia nie pozwolił wydrukować w katalogu.

Taki jest. Ale nie myślę ani o tym, ani o naszej niełatwej współpracy. Liczy się rezultat, więc wyrzucam z pamięci wszystko, co się działo na planie. Wiem, że warto było.

Po „Ferdydurke" wycofał się pan z kina na 17 lat. W 2008 roku zrobił pan „Cztery noce z Anną", teraz pokazuje pan „Essential Killing". Co dalej?

Na razie nic nie wiem. Jestem wyczerpany pracą nad filmem, nie mam pomysłu na następny. Nie malowałem bardzo długo, może uda mi się do tego wrócić.

Rozmawiała Barbara Hollender

Jak się czuje artysta, który wyjeżdża z jednego z najważniejszych festiwali filmowych świata z Nagrodą Specjalną Jury i Coppa Volpi dla odtwórcy głównej roli Vincenta Gallo?

Jerzy Skolimowski:

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla