Wielu chętnych nie weszło do sali, gdzie występowała. Choć w Hiszpanii Buika ma status gwiazdy, to zagraniczne sceny dopiero podbija. Z łatwością i wdziękiem. W Rotterdamie wyszła na scenę najpierw sama, ubrana w jaskrawoczerwoną suknię, z włosami spiętymi na afrykańską modłę. Kiedy zaśpiewała pierwszą piosenkę a cappella, aż ciarki przeszły po plecach.
[wyimek][link=http://blog.rp.pl/zkulturanaty/2010/09/03/z-kultura-na-ty/]Poleć swoje wydarzenie kulturalne[/link][/wyimek]
Buika ma głos, który poruszy każdego, silny, zmysłowy, lekko zachrypnięty. Słychać w nim afrykańskie korzenie, muzykę Cyganów, wśród których wychowała się na Majorce, ekspresję flamenco, prostotę bluesa. Jest naturalna i autentyczna, jak nieoszlifowany diament, który kryje w sobie tajemnicze błyski. Śpiewa również z akompaniamentem gitarzystów flamenco, jakby urodziła się w Andaluzji.
Jej nowy album „El Ultimo Trago” nagrany z kubańskim pianistą Chucho Valdesem dowiódł, że Buika jest artystką najwyższej klasy. Zmierzyła się z repertuarem meksykańskiej pieśniarki Chaveli Vargas i stworzyła własne dzieło. Jej występ w Warszawie będzie dla fanów world music przeżyciem.
Z kolei Ivan Lins – największy twórca piosenek po Antonio Carlosie Jobimie – skomponował już około pięciuset tematów, i ustawiają się do niego w kolejce najwięksi wykonawcy. Wielkim wydarzeniem było dla niego posłuchanie Elli Fitzgerald śpiewającej jego kompozycję. Jego „She Walks This Earth” przygotowany na specjalny album i koncert „A Love Affair” wybrał Sting. Cieszy się, gdy po jego piosenki sięgają wykonawcy z kręgu popu i rocka, choć jest raczej nadwornym kompozytorem jazzmanów.