Jednocześnie to dobry przykład tego, jak nowe technologie pozwalają utalentowanym ludziom realizować swoje marzenia. Julia Marcell w 2007 r. zgłosiła się do holenderskiego portalu Sellaband.com, który pomaga debiutującym artystom zbierać fundusze na wydanie płyty. Jej piosenki tak spodobały się kilkuset osobom chcącym zainwestować swoje pieniądze w muzykę, że szybko udało się uzbierać 50 tys. dolarów i wydać za nie płytę „It Might Like You”.
Debiut nieznanej dotąd artystki z Olsztyna – piosenkarki, pianistki, skrzypaczki i kompozytorki – ukazał się w Holandii, Niemczech, Austrii i Szwajcarii. W Polsce album znalazł się na rynku dokładnie rok temu, a teraz ma wyjść w Stanach Zjednoczonych, bo zainteresowanie płytą wyraziła wytwórnia One Little Indian. Pisał o niej „Der Spiegel” czy „The Guardian”.
Julia Marcell dała dwa koncerty podczas słynnego festiwalu SXSW (South By Southwest) w Teksasie, gdzie zaprosiła ją właśnie One Little Indian, wydająca m.in. Björk, a skoncentrowana na szukaniu uzdolnionych artystów.
Bezpretensjonalne podejście do tworzenia zapewnia jej powoli miano pierwszej polskiej piosenkopisarki, skutecznie konkurującej z Gabą Kulką czy Natalią z Natalie and the Loners oraz innymi wokalistkami, które mają upodobanie do komponowania podkładów na fortepian.
Zaaranżowane na klawisze i smyczki kompozycje Julii wyróżniają się kameralną surowością, ale i tym, co artystka chętnie nazywa klasyczną punkową energią – przewrotnie łączącą punk z klasyką. Sama przyznaje, że lubi głosy jasne i nieokiełznane, takie, jakimi dysponują Noe Venable, Joanna Newsom, Björk czy Olivia Merilahti.