[i]Marek Dusza z Londynu [/i]
Na ten koncert London Jazz Festival bilety wyprzedano równie szybko jak na Herbiego Hancocka i jego Imagine Project. Zabrakło ich już dwa tygodnie temu. O wejściu można było tylko marzyć. Grupka wytrwałych na próżno przekonywała bramkarza Jazz Cafe przy Parkway Road. – 400 osób i ani jednej więcej – stwierdził i zamknął temat.
Dla Leszka Możdżera był to drugi występ na London Jazz Festival. Rok temu razem z Larsem Danielssonem otrzymał owację na stojąco i entuzja- styczne recenzje, latem wykonał chopinowski program na festiwalu na Orkadach. Oba występy zorganizował Instytut Adama Mickiewicza w programie Polska!Year. Chociaż cykl imprez pod tym hasłem oficjalnie już się skończył, efekty ekspansji polskiej kultury na Wyspach obserwujemy nadal. Jednym z nich było ponowne zaproszenie Możdżera na London Jazz Festival, jedną z największych imprez tego typu na świecie.
Informacje w programie i na plakacie mówiły, że Leszek Możdżer jest gościem grupy Tymon Tymański & Polish Brass Ensemble. Ale to on zdominował koncert za sprawą repertuaru, ale i niewątpliwej charyzmy. Muzycy wykonali etiudy Fryderyka Chopina w rozbudowanych jazzowych aranżacjach na septet z czterema instrumentami dętymi. Tymon zadedykował koncert zmarłemu dzień wcześniej Henrykowi Mikołajowi Góreckiemu, którego sława w Wielkiej Brytanii dorównuje Chopinowi.
Eksplozja energii i pomysłowości improwizacji – tak można określić ten wieczór. Kompozycje Chopina muzycy grali ze swobodą amerykańskich jazzmanów, a za sprawą solidnego wsparcia rytmicznego kontrabasu Tymona Tymańskiego i licznych instrumentów dętych nasuwały się porównania z Mingus Dynasty, prekursorami grupowej improwizacji. W sekcji instrumentów dętych wyróżniał się trębacz Antoni "Ziut" Gralak grający na miniaturowej pocket trumpet i saksofonista Irek Wojtczak. Moim faworytem, choć zwykle pozostającym w cieniu, jest niezmiennie perkusista Kuba Staruszkiewicz.