Elizabeth Taylor nie żyje

W Los Angeles zmarła w środę Elizabeth Taylor, wielka legenda XX-wiecznego kina. Miała 79 lat

Aktualizacja: 24.03.2011 20:26 Publikacja: 23.03.2011 16:27

Elizabeth Taylor nie żyje

Foto: AFP

Losy Elizabeth Taylor to gotowy materiał na powieść. Albo film. Aktorka w typie dziewczyny z sąsiedztwa, która już jako dwudziestolatka przeistoczyła się w gwiazdę, a potem rolami w „Kotce na gorącym blaszanym dachu", „Kto się boi Virginii Woolf", „Poskromieniu złośnicy" udowodniła, że ma wielki talent. Do tego siedmiu mężów i osiem ślubów, kilkoro dzieci, wielokrotne powroty do miłości życia — Richarda Burtona. „Nigdy nie próbowałam udawać, że jestem zwykłą gospodynią domową" — powiedziała kiedyś, a jej burzliwe romanse zawsze splatały się z kolejnymi rolami.

Zobacz galerię zdjęć

Urodziła się 27 lutego 1932 roku w Londynie, ale oboje rodzice byli Amerykanami. Od początku była chowana na gwiazdę. Miała trzy lata, kiedy po raz pierwszy, razem ze swoją klasą, wystąpiła przed rodziną królewską. Od wczesnego dzieciństwa chodziła też na lekcje tańca.

Rodzina wróciła do Stanów jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. Ojciec Elizabeth otworzył w Los Angeles galerię sztuki, matka zajmowała się głównie promowaniem córki. Jako dziesięciolatka Liz zadebiutowała w komedii „Ktoś rodzi się co minutę", a już rok później podpisała kontrakt z wytwórnią MGM. Wielką popularność przyniósł jej film „Lassie wróć", potem w „Wielkiej nagrodzie" zagrała dziewczynę zakochaną w wyścigach konnych. Z wytwórnią MGM związana była aż do końca lat 60. To tam z dziecka zamieniła się w piękną dziewczynę o szczupłej talii i fiołkowe oczach.

Zapracowana, bardzo szybko dojrzewała. Podobała się mężczyznom i wiedziała o tym. Jako nastolatka spotykała się z Howardem Hughesem, a w 1949 roku, jeszcze zanim skończyła osiemnaście lat wyszła za mąż za hotelowego potentata Nicka Hiltona. Ich małżeństwo nie trwało długo, ale MGM zdążyła je wykorzystać do promocji filmu „Ojciec panny młodej". Potem był krótki związek z Michaelem Wildingiem, a w 1957 roku Taylor przeszła na judaizm i została żoną Mike'a Todda. Rok później, po tragicznej śmierci Todda w wypadku samolotowym, jej pocieszycielem okazał się przyjaciel męża, Eddie Fisher. Był wówczas związany z aktorką Debbie Reynolds, ale rozwiódł się i w 1959 roku ożenił z Taylor. Purytańska Ameryka wyklęła seksualną awanturnicę, jednak nie na długo. Gdy Elizabeth omal nie umarła w Londynie, w czasie zdjęć do filmu „Butterfield 8", na zapalenie płuc, widzowie wszystko jej wybaczyli. Młoda aktorka znów wróciła na szczyty popularności. Za niezbyt wysoko cenioną przez krytyków rolę call-girl w tym filmie dostała nawet Oscara.

Stabilizacja zawodowa i życiowa nie poskromiła jednak jej temperamentu. Na planie „Kleopatry", w której wcieliła się w egipską piękność (za niebotyczne na tamten czas honorarium miliona dolarów), Taylor zakochała się w swoim partnerze Richardzie Burtonie. W 1964 roku pobrali się.

Burton stał się najważniejszym mężczyzną jej życia, ale ich związek był pełen burz. Na oczach milionów wielbicieli para nieustannie rozchodziła się i schodziła. Był więc nawet rozwód i ponowny ślub. Ten kołowrotek trwał do 1976 roku, gdy rozstali się ostatecznie. Ale zawodowo to był czas rozkwitu jej talentu. Gwiazdka z fiołkowe oczami udowodniła, że jest wspaniałą aktorką. W „Kto się boi Virginii Woolf" brawurowo zagrała u boku Burtona kobietę przeżywającą małżeński koszmar i w 1966 roku dostała drugiego Oscara.

Od połowy lat 70. Elizabeth Taylor coraz rzadziej pojawiała się na ekranie. Głośno było o jej kolejnych ślubach z Jackiem Warnerem i prymitywnym, młodszym od niej o 20 lat robotnikiem budowlanym Larrym Fortensky'm, prasa pisała o jej romansach i przyjaźni z Michaelem Jacksonem. Jeszcze starała się wracać przed kamerę, zagrała epizod w filmie „Flinstonowie". Ale już wtedy znacznie przybrała na wadze. Chorowała. Leczyła kontuzjowany w młodości kręgosłup, przed 10 laty przeszła skomplikowaną operację usunięcia guza mózgu. Były lata, w których — uzależniona od alkoholu i leków przeciwbólowych — trafiała na odwyk do kliniki Betty Ford. Pod koniec lat 90. powiedziała w wywiadzie z Barbarą Walters, że chętnie zagrałaby w filmie, ale żadna firma nie chce jej już ubezpieczyć. Natomiast wiele energii poświęciła pracy charytatywnej, pomagała zbierać fundusze na badania nad AIDS, przez kilka lat przewodniczyła słynnym kolacjom charytatywnym w Cannes.

Na dobre zrezygnowała z kina, ale nie potrafiła zrezygnować z mężczyzn. Jeszcze kilka lat temu świat obiegła plotka, że widuje się ją u boku aktora Roda Steigera. Plotkarska prasa przewidywała nawet dziewiąty ślub.

Ale było jej coraz trudniej żyć. „Aktorstwo to sztuczność. Prawdziwe jest cierpienie". — wyznała kiedyś. Chorowała coraz bardziej, na galach charytatywnych zastąpiła ją Sharon Stone. Świat obiegały jej zdjęcia na wózku inwalidzkim. Stara kobieta, może nawet za bardzo zniszczona, jak na swój wiek i dobrobyt. Stale trafiała do szpitala. Po raz ostatni kilka tygodni temu. Przeszła atak serca, ale wydawało się, że znów udało się przechytrzyć śmierć. Jej stan ustabilizował się. A jednak zmęczone serce nie wytrzymało.

Razem z nią odeszła pewna epoka kina. Wiem, takie zdanie brzmi jak slogan, często się je powtarza, gdy umierają stare aktorki. A jednak tak jest. Elizabeth Taylor nigdy nie pokazywała się w dżinsach i podkoszulkach, nie pozowała kolorowym magazynom w fartuszku, przy kuchni. Była gwiazdą w starym stylu, niezwykłą kobietą otoczoną atmosferą skandalu i nimbem tajemnicy. I nieprzeciętnie utalentowaną. Zabrała ze sobą kawałek starego Hollywoodu. Tego, który nie był, jak dziś, wytwórnią dobrze reklamowanych produktów, lecz fabryką snów.

Barbara Hollender

TAYLOR powiedzieli

Beata Tyszkiewicz

aktorka

Odpowiadała amerykańskiemu kanonowi piękna. Jej fiołkowe oczy i kruczoczarne włosy robiły piorunujące wrażenie. Kobiecie o takich walorach niezwykle trudno zaistnieć aktorsko. Elizabeth Taylor udała się ta sztuka i nie bez wpływu na to był jej burzliwy związek z Richardem Burtonem. O skali emocji może świadczyć fakt, że dwukrotnie wychodziła za niego za mąż. Widziałam ją raz, podczas festiwalu filmowego w Moskwie w 1961 roku. Wybuchł wtedy skandal, bo Taylor pojawiła się w takiej samej kreacji od Diora co Gina Lollobrigida.

Józef Hen

pisarz

Jej kariera aktorska była niezwykła, symptomatyczna.# Pracowała przez całe życie, od wczesnej młodości aż po ostatnie lata. Zwróciłem na nią uwagę dzięki "Olbrzymowi". W tym filmie potrafiła przejmująco opowiedzieć o swojej starości. Pięknie ją sobie wyobraziła.

Andrzej Łapicki

aktor

Wraz z jej śmiercią skończyły się czasy bogiń Hollywoodu. Dziś nie ma już takich aktorek, brak postaci tego formatu. Była piękna i zdolna, a do historii przejdzie jako Kleopatra.

Jan Nowicki

aktor

Trudno jej było nie cenić, jeśli się widziało "Kto się boi Virginii Woolf?". To ostatnia z wielkich gwiazd Hollywoodu. Naawanturowała się na tym świecie jak trzeba, nażyła się i odeszła do Pana

not. bm

Losy Elizabeth Taylor to gotowy materiał na powieść. Albo film. Aktorka w typie dziewczyny z sąsiedztwa, która już jako dwudziestolatka przeistoczyła się w gwiazdę, a potem rolami w „Kotce na gorącym blaszanym dachu", „Kto się boi Virginii Woolf", „Poskromieniu złośnicy" udowodniła, że ma wielki talent. Do tego siedmiu mężów i osiem ślubów, kilkoro dzieci, wielokrotne powroty do miłości życia — Richarda Burtona. „Nigdy nie próbowałam udawać, że jestem zwykłą gospodynią domową" — powiedziała kiedyś, a jej burzliwe romanse zawsze splatały się z kolejnymi rolami.

Pozostało 92% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"