Coś w tym jest. Rzeczywiście bohaterowie „Rozmów przy wycinaniu lasu" zostali dobrze sportretowani. Chwała leśnym ludziom. Staszek Tym zna ich z Suwalszczyzny, ja z Mazur. Spędziliśmy w tamtych rejonach wystarczająco dużo czasu, by wiedzieć, że z dala od tzw. cywilizacji mieszka wielu ludzi prostych, ale nie prostaków. Nie myślicieli, ale myślących. Nie inteligentów, ale bardzo inteligentnych. I to jest właśnie cecha naszego gminu zamkniętego w lasach, który ma więcej czasu na przemyślenia niż gapie wpatrzeni w telewizyjne ekrany.
Postać Siekierowego ma jeszcze jeden smaczek. W pewnym momencie opowiada on zebranym bajkę – zupełnie jak pan w „Dobranockach dla dorosłych"...
Siłą tych dobranocek były mądre morały, których wygłaszanie przypadło narratorowi, czyli mnie. Pamiętam bajkę o Janosiku, który wpadł do knajpy i zapytał: „czy tu są biedni?" Byli. Bogaci też. Zarządził, by ci drudzy oddali pieniądze ubogim. Ale za chwilę był protest, bo pojawili się nowi biedni. Znowu bogaci zwrócili pieniądze, ale to nic nie dało – nigdy nie było sprawiedliwie. W końcu Janosik zdenerwował się i sobie poszedł. A morał – „do rozwiązania problemów ekonomicznych nie wystarczą dobre chęci. Konieczne jest solidne przygotowanie fachowe, dobranoc państwu". Bardzo aktualne, prawda?
Sława dobranocek przekroczyła granice naszego kraju.
Owszem, przekonałem się o tym, kiedy pojechałem do Związku Radzieckiego. Tam jedna z aktorek zaprosiła mnie do siebie, mówiąc, że chce mnie poznać jej ojciec – właśnie jako interpretatora bajek dla dorosłych. Okazało się, że dom jest piękny, z gustem umeblowany antykami. A ojcem okazał się Arkady Rajkin, wielki aktor – prześmiewca i satyryk. Opowiadał mi, jak na jednym z koncertów „chlapnął" coś przeciw rządowi i zaraz potem przyszli do niego smutni panowie i oświadczyli: „Rajkin, ty teraz będziesz chory przez następne dwa lata". I rzeczywiście, przez następne dwa lata nie dostał żadnej roboty. Musiał nawet sprzedać swój samochód, żeby jakoś przeżyć. Jak skończyła się karencja, zemścił się na towarzyszu Stalinie. Kiedy mu zaproponował konferansjerkę, Rajkin zażądał bajońskiego honorarium. I co ciekawe – dostał.
W latach 90. popularnością cieszył się telewizyjny „Kabaret Olgi Lipińskiej", który miał ponad sto wydań. W ubiegłym roku odbyła się próba powrotu programem „Pietruszka czy burak", ale ciągu dalszego nie było. Dlaczego?