Reklama

Włodkek Pawlik o albumie „Struny na ziemi"

Pianista, kompozytor Włodek Pawlik o albumie "Struny na ziemi" z wierszami Jarosława Iwaszkiewicza

Aktualizacja: 23.05.2011 14:13 Publikacja: 23.05.2011 13:01

Włodek Pawlik

Włodek Pawlik

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza m.d. Marek Dusza

Dlaczego wybrał pan poezje Jarosława Iwaszkiewicza za temat swojej muzyki?

Recenzja płyty "Struny na ziemi"


Włodek Pawlik:

Reklama
Reklama

Ta decyzja ma genezę magiczną i prozaiczną. Mieszkam w Podkowie Leśnej, niedaleko od Muzeum im. Anny i Jarosława Iwaszkiewiczów w Stawisku. Bywam w nim wielokrotnie, często też występowałem z moimi kameralnymi projektami. Swoimi działaniami muzeum promieniuje na okolice Podkowy Leśnej, Grodziska, Brwinowa i Milanówka, jest też najważniejszym w Polsce depozytariuszem twórczości i pamięci po Jarosławie Iwaszkiewiczu. W ubiegłym roku obchodzono 30. rocznicę śmierci pisarza i w związku z tym narodził się pomysł, abym stworzył coś oryginalnego wykorzystując mniej znaną, ale bardzo obfitą spuściznę poetycką gospodarza Stawiska. Przyznam się, że wcześniej Iwaszkiewicz kojarzył mi się bardziej ze znakomitymi opowiadaniami, których wiele było kanwą scenariuszy do takich filmów jak choćby „Panny z Wilka", czy ostatnio „Tatarak" Andrzeja Wajdy.

To nie była jednak pana pierwsza muzyczna przygoda z poezją.

Literatura, w tym poezja, była już od wczesnego dzieciństwa ważnym dopełnieniem moich muzycznych fascynacji. Zawsze lubiłem komponować do tekstów poetyckich, czasem też do własnych. Napisałem m.in. muzykę do sonetów Szekspira, wierszy Norwida, Brechta, a w młodości do wierszy Osipa Mandelsztama, Achmatowej. Płytę „Anhelli" nagrałem pod wpływem lektury poematu Słowackiego pod tym samym tytułem. Zmierzyłem się też z poezją Karola Wojtyły, komponując na zamówienie Teatru Wielkiego w Warszawie Operę Sacra pod tytułem „Via Sancta", której premiera odbyła się w październiku 2007 roku. Po prostu nie wyobrażam sobie życia bez poezji. Wertując setki wierszy Iwaszkiewicza odkryłem w wielu z nich, szczególnie tych z ostatniego okresu jego życia, mistrzostwo formalne i unikalny dar syntezy. Ponadto przemówiły do mnie jakby moim językiem. Stąd też proces komponowania był czymś naturalnym i przyjemnym. Są one także bardzo „muzyczne", wyczuwa się w nich „drive" i podskórny rytm.

Czy dlatego, że Jarosław Iwaszkiewicz uczył się w konserwatorium w Kijowie?

Reklama
Reklama

Z pewnością. Miał duszę muzyka i poety. Był niespełnionym pianistą, kompozytorem i to musiało się przenieść na jego sposób pisania. Mowa, z jej artykulacją, tak jak dźwięki wydobywane za pomocą instrumentów, to zjawiska akustyczne mające wiele podobieństw.

Mówi się, że język polski nie jest łatwy dla kompozytora piosenek. Zgodzi się Pan z tym?

To raczej nasz kolejny wyimaginowany kompleks, niż realna trudność. Nie dość, że nie czujemy się wystarczająco europejscy, to jeszcze nam się wydaje, że język mamy brzydki i nie nadający się do śpiewania. Wystarczy posłuchać Niemena, Ewy Demarczyk czy Marka Grechuty, żeby zrozumieć, że można tworzyć piękną muzykę zespoloną z piękną polską mową.

Pisząc jazzowe piosenki i tematy łatwo wpadające w ucho nie obawiał się pan ataku tych fanów, którzy szanują jazz tylko wtedy, gdy jest trudny i skomplikowany?

Reklama
Reklama

Miles Davis powiedział kiedyś, że bardzo chciałby grać na trąbce tak jak śpiewa Frank Sinatra. Wbrew pozorom, napisanie ciekawej i wpadającej w ucho melodii bywa trudniejsze niż improwizowanie kaskad free-jazzowych fraz. To tajemnica muzyki, że to, co wydaje się proste i łatwe w odbiorze, niekoniecznie musi być kompromisem i rezygnacją z ambicji. Oczywiście, są różne gusty i guścidła, wszystkim się nie dogodzi. Pamiętajmy jednak, że jazz od zarania był muzyką popularną. Czy mielibyśmy wyrzucić bluesa, wszystkie standardy do śmietnika i ich nie słuchać? To przecież jakaś aberracja. Czy muzyka ma jakiś jeden dominujący rys? Jej fenomen polega na bogactwie i różnorodności, będącej odbiciem talentu twórcy, niezależnie od tego, czy stosował techniki polifoniczne w okresie baroku, czy posługuje się współczesną techniką minimalistyczną, dodekafonią lub eksperymentuje z ćwierćtonami. Słuchając dziś średniowiecznych motetów, czy renesansowych dzieł Monteverdiego nie mamy poczucia obcowania ze starociami, ta muzyka jest dla nas tak samo współczesna i żywa jak ta, która tworzymy tu i teraz.

Jazzowe piosenki są jednak uważane za twórczość bardziej komercyjną, bo lepiej się sprzedają.

Ten punkt widzenia zakłada, że muzyka, która się sprzedaje, jest naznaczona piętnem tandety. Myślę, że niekoniecznie i mogę przytoczyć setki fantastycznych jazzowych piosenek Gershwina, Cole Portera czy Antonio Carlosa Jobima, odznaczających się wyrafinowaniem melodii i harmonii, które stały się światowymi przebojami. Podobnie jest z muzyką nazywaną w Polsce, nie wiedzieć czemu, poważną. Czy Chopin jest trudna w odbiorze? Czy spotkał pan kogoś, kto nie lubi Chopina?

Reklama
Reklama

Nikt się do tego nie przyzna.

Oczywiście, bo w jego muzyce jest wszystko to, co nie wykracza poza zmysłową radość z jej słuchania, ale jeśli spytać pianistów grających jego utwory odpowiedzą, że to najtrudniejsze kompozycje na fortepian pod słońcem. Podobnie jest z muzyką Mozarta. Miło się jej słucha, ale stopień trudności jest ogromny.

Pana album „Struny na ziemi" kojarzy mi się z płytami Herbiego Hancocka „Possibilities" i „Imagine Project". Podobnie jak Hancock gra pan jazzowe solówki, a melodie są tak atrakcyjne, że może ich słuchać każdy.

Z tą małą różnicą, że Hancock gra cudze melodie, a ja gram własne. Komponując, nie zamierzałem się komukolwiek przypodobać. Jeśli już, to samemu sobie, co paradoksalnie jest najtrudniejsze, jeśli dużo się od siebie wymaga. Co więcej, są to wyższe wymagania, niż mogą mi postawić najbardziej wyrafinowani słuchacze, bez których jednak uprawianie mojej profesji byłoby ryzykowne. Nie tworzę muzyki dla mody czy chęci przypodobania się za wszelką cenę. Trudno mi sobie wyobrazić sytuację, że piszę do szuflady. Do procesu komponowania podchodzę intuicyjnie, to dla mnie ciągłe odkrywanie kosmicznej wręcz tajemnicy muzyki. To jak bezradne spojrzenie w gwiazdy uświadamiające nam ograniczoność percepcji. Ale z drugiej strony, jak powiedział Einstein: „Najpiękniejszą rzeczą jakiej możemy doświadczyć, jest oczarowanie tajemnicą". W przypadku komponowania muzyki do wierszy Jarosława Iwaszkiewicza – tajemnicą piękna polskiego języka.

Reklama
Reklama

Czy wiersze Iwaszkiewicza narzuciły panu sposób komponowania?

W pewnym sensie musiałem poszukać siebie w Jego poezji, tak jakbym był Iwaszkiewiczem przy fortepianie....

- Rozmawiał Marek Dusza

 

Reklama
Reklama

Nie kuś mnie, pomywaczko zielonych talerzy,

Bo dziś jestem zmęczony, trzeba spocząć trocha,

Bo jeśli ja chcę kochać, to już jak należy -

Bo kto nie całkiem kocha, ten wcale nie kocha.

Lecz kochać - to się wiązać. A ja muszę w drogę

I nie możesz się nawet o to na mnie gniewać,

Że cię całować nie chcę i pieścić nie mogę -

Bo chcę iść coraz dalej - coraz głośniej śpiewać.

Jarosław Iwaszkiewicz z tomu Lato

KONKURS:

Dla naszych czytelników mamy 3 płyty "Struny na ziemi":

Start konkursu: poniedziałek, 23 maja, godz. 12.00.

Znamy już zwycięzców,  poinformujemy ich drogą elektroniczną.  Dziękujemy za udział w konkursie :)

Zostań fanem serwisu na Facebooku

.

 

Dlaczego wybrał pan poezje Jarosława Iwaszkiewicza za temat swojej muzyki?

Recenzja płyty "Struny na ziemi"

Pozostało jeszcze 99% artykułu
Reklama
plakat
Andrzej Pągowski: Trzeba być wielkim miłośnikiem filmu, żeby strzelić sobie tatuaż z plakatem do „Misia”
Patronat Rzeczpospolitej
Warszawa Singera – święto kultury żydowskiej już za chwilę
Kultura
Kultura przełamuje stereotypy i buduje trwałe relacje
Kultura
Festiwal Warszawa Singera, czyli dlaczego Hollywood nie jest dzielnicą stolicy
Kultura
Tajemniczy Pietras oszukał nowojorską Metropolitan na 15 mln dolarów
Reklama
Reklama