Zestawienie tych wykonawców na jednej scenie w jeden wieczór wydawało się bardzo odważne. Szukałem wspólnego mianownika dla tych występów i wszystko stało się jasne, kiedy po przerwie wyszedł na scenę duet Amadou & Mariam z afrykańsko-europejskim zespołem. Jazzowy gitarzysta John Scofield i jego muzycy, podobnie jak wykonawcy z Mali świadomie nawiązywali do popularnych stylów. Podczas kiedy u Scofielda był to rock, funk, soul, blues, a w finale nawet stary rock and roll, to Amadou & Mariam wyraźnie nadali afrykańskim rytmom efektowną, rockową oprawę.
Amerykański gitarzysta ma w swoim zespole śpiewającego klawiaturzystę Nigella Halla, co idealnie pasowało do nowej formuły jego muzyki. Jednak moją uwagę nie zwrócił wcale jego glos, dość przeciętny, choć mocny, ale zestaw archaicznych instrumentów klawiszowych, jakimi się otoczył. Bo oprócz jednej, współczesnej klawiatury syntezatora, miał rzadko spotykany na scenach mini-moog, organy Hammonda B3 z wirującymi głośnikami typu Leslie i fortepian elektryczny Fender Rhodes. Co najważniejsze, potrafił z nich skorzystać. Na moogu zagrał długi wstęp do kompozycji George'a Duke'a. Jak cudownie zabrzmiał ten stary elektroniczny instrument. Przypomniały mi się lata 70. początki stylu fusion i nagrania grupy Emerson Lake & Palmer.
- Nigel przypomniał mi tą kompozycją swojego idola George'a Duke'a, że grałem w jego zespole w 1976 r. - powiedział Scofield. Nigell Hall pokazał, co potrafi przesiadając się od mooga do fendera, od organów do syntezatora. Program koncertu był nastawiony na publiczność o różnorodnych zainteresowaniach. Posłuchaliśmy znakomitego bluesa, były motywy country, a na koniec nawet rock and roll w starym stylu Chucka Berry'ego.
To był najmniej jazzowy występ amerykańskiego gitarzysty jaki widziałem, ale zauważyli to zapewne tylko bywalcy jazzowych koncertów. - Gdzie dziś gra się prawdziwy jazz? - zapytał mnie jeden z kolegów opuszczając Salę Kongresową. - W klubach - odpowiedziałem mu. John Scofield grał jednak jazzowe improwizacje, nie były one tak wyrafinowane, jak podczas występu z triem Medeski Martin & Wood, ale wtedy miał obok wybitnych muzyków, którzy dopingowali go do ciekawszej gry.