Organizatorzy piątkowego wieczoru w 1500 m2 postawili na różnorodność. Każdy z pięciu zaproszonych zespołów to zupełnie inna bajka. Każdego warto posłuchać.
Najweselej powinno być podczas występu Goorala. Artysta postanowił połączyć folklor góralski z żywiołem klubowym. Renomę zdobył jeszcze z formacją Psio Crew, teraz jest bardziej samodzielny. – Wcześniej spory wpływ miało na mnie Justice i fala dubstepu. Teraz liczy się wszystko: od Bielskiej Zadymki Jazzowej, po imprezy electro, na których wszyscy są dziesięć lat młodsi ode mnie – mówi Gooral.
Twórca nie zapomniał przy tym o korzeniach – utwory na wydany w tym roku debiutancki album „Ethno Elektro" nagrywał z naturszczykami ze Szczyrku, Bukowiny czy Zakopanego.
Możliwość wykazania się na parkiecie zapewni również bliższy tradycji Cukunft. Piękne, matowe brzmienia klarnetów, na których grają Paweł Szamburski i Michał Górczyński, prowadzą po zawiłych ścieżkach żydowskiej muzyki rozrywkowej. To melodie, które towarzyszą weselnikom, Żydom szczęśliwym, są więc pełne energii, a czasem wręcz prowokują do szaleńczego zatracania się w zabawie. Freejazzowe zacięcie muzyków i wirtuozerskie popisy gitarowe Raphaela Rogińskiego dodają całości wyrafinowania.
O tytuł najbardziej awangardowej gwiazdy wieczoru walczyć mogą Moja Adrenalina i Paris Tetris. Pierwszy z projektów, nazywany już polskim odpowiednikiem ekstremalnych Szwedów z Meshuggah, to granie bardzo głośne, hardcore'owe w wyrazie, psychodeliczne w klimacie, na żywo noszące zaś jeszcze znamiona performance'u. Z kolei łącząca indywidualistów supergrupa ? Paris Tetris słynnie z przekornych, błyskotliwych muzycznych układanek.