Okazja była szczególna, bo właśnie ukazał się solowy album Dutkiewicza „Mazurki", na którym znajdziemy dziewiętnaście kompozycji artysty. Jak sam powiedział, mazurki mnożą mu się i nawet nie może ich się doliczyć, ale z pewnością ma ich ok. trzydziestu. Na płytę trafiło dziewiętnaście kompozycji i większość z nich usłyszała publiczność szczelnie wypełniająca radiowe studio koncertowe.
Pianista rozpoczął koncert od improwizowanego, nastrojowego tematu. Drugiemu nadał spontaniczny tytuł „Mazurek z nieba". - Akurat spadł na mnie - powiedział później. Była to improwizacja o zmiennym tempie i zróżnicowanych nastrojach. Zdecydowany rytm i mocne akordy podniosły temperaturę koncertu w „Mazurku mazowieckim". Echa romantycznych, chopinowskich melodii słychać było w „Mazurku polskim". Natomiast komedowskie frazy i długo wybrzmiewające w powietrzu dźwięki cechowały „Mazurek Blue".
Przebojową wręcz melodię i porywający rytm miał „Mazurek oberek". Nic dziwnego, przecież oberki przede wszystkim tańczono, a mazurki także śpiewano. Oba tańce są dziś ze sobą mylone. Tylko znawcy potrafią je rozróżnić i poznać, z jakiego regionu pochodzą.
Artura Dutkiewicza inspirują różne tematy. W drugiej części swego solowego występu zagrał „Mazurek księżycowy", romantyczny i nastrojowy, napisany zapewne nocną porą. Krótki „Mazurek goniony" miał wstęp w impresjonistycznym nastroju, mógł przywołać z pamięci muzykę Erica Satiego, ale także cykl „Children's Songs" Chicka Corei. Był też mazurek „Trane" dedykowany muzyce Johna Coltrane'a i „Mazurek Africa".
– Grałem mazurki z afrykańskimi muzykami i znowu będę miał okazję, bo niebawem wyjeżdżam na koncerty w Nairobi i Addis Abebie. Tam też grają na trzy czwarte - powiedział mi potem pianista.