Dla wielu do dziś jest symbolem seksu, kwintesencją kobiecości, niewinności. Co roku z jej mitem stara się zmierzyć wiele artystek, filmu, teatru i muzyki. Z różnym skutkiem próbowały tego także Polki.
Najwcześniej, bo juz w 1965 roku tę próbę podjęła Elżbieta Czyżewska. Wystąpiła w polskiej premierze sztuki Arthura Millera "Po upadku" w reżyserii Ludwika Rene na deskach warszawskiego Teatru Dramatycznego.
- Na jedną z prób generalnych przyjechał do Polski sam autor - wspomina aktorka Mirosława Krajewska. - Był bardzo ciekaw naszego przedstawienia, bo sztuka zawierała wiele wątków autobiograficznych, w tym odnosiła się do jego małżeństwa z Marylin Monroe. Po obejrzeniu spektaklu bardzo wysoko ocenił naszą pracę, spodobała mu się też grana przez Elę postać Maggie wzorowana na Marilyn.
- Czyżewska nie była oczywiście fizycznie podobna do Marylin Monroe, miała jednak jej charyzmę, - wspomina spektakl Andrzej Maria Marczewski. - Skupiała na sobie uwagę widza. Jej osobowość ludzi przyciągała, wręcz paraliżowała, jej fantazja łączyła się z odwagą. Do tego dochodziło mocno akcentowane poczucie niezależności. Wiedziała, że jest gwiazdą. Była idolką publicznością, aktorką pokolenia. Zachwycała w rolach komediowych i wzruszała w dramacie.
- Ela nigdy nie ukrywała, że zależy jej na karierze światowej. - dodaje Mirosława Krajewska. - Ta rola i wizyta Artura Millera dodawały jej skrzydeł. Marilyn wyraźnie jej imponowała. Po jednym ze spektakli postanowiła tak jak Monroe zrobić coś szalonego i wykąpała się w fontannie niedaleko Pałacu Kultury, tuz przy wejściu do teatru.