To cudownie dziwne, niewielkie nagranie" – wspominał Dan Warburton z Paris Transatlantic. Wtórowali mu inni zagraniczni recenzenci, pisząc m.in.: „Miniatura godna zapamiętania", „Musicie mieć tę płytę, tylko się pospieszcie – nakład jest limitowany!". Mowa o singlu „Rurokura and Eastern European Folk Music Research volume 2" Roberta Piotrowicza. Właśnie tą miniaturą, w której autor połączył archiwalne nagrania folkowe z elektronicznymi dźwiękami, zainaugurował działalność Bocian Records. Wytwórnia, specjalizująca się w publikowaniu nagrań spod znaku improwizowanej elektroakustyki, powstała pod wpływem impulsu.
Singiel – format archetypiczny
Grzegorz Tyszkiewicz, kolekcjoner winyli, muzyk tworzący niegdyś punkowo-awangardową formację Marchlevski, podczas ostatniej edycji festiwalu Musica Genera w 2009 r. wpadł na pomysł, by muzykę, którą goście i organizatorzy imprezy, postaci takie jak znana kompozytorka i performerka Anna Zaradny czy wspomniany już Robert Piotrowicz, promować nie za pomocą pełnych albumów, a miniatur.
– Singiel winylowy to klasyczny, wręcz archetypiczny format muzyki pop – opowiada Tyszkiewicz i z miejsca dodaje, że obecnie to format niszowy. Choćby ze względu na koszty produkcji, które są podobne jak w przypadku albumu długogrającego. Idea leżąca u podstaw Bocian Records okazała się sporym wyzwaniem dla artystów, którzy do tej pory stawiali na rozbudowane utwory. – Moi muzycy często pierwszy raz w karierze muszą prezentować twórczość w krótkiej, ledwie czterominutowej formie – tłumaczy Tyszkiewicz. Wprowadził on zasadę, która czyni tę wytwórnię wyjątkową. – Wszystkie nagrania zostały przygotowane i nagrane specjalnie dla Bociana. Nasze single nie są więc zapowiedziami dużych płyt ani obietnicą czegokolwiek na przyszłość. To zamknięta i, ze względu na ograniczony czasowo charakter, często niedopowiedziana forma – mówi.
Podopieczni z gniazda
Muzycy specjalizujący się w dźwiękowych eksperymentach, tacy jak Niemiec Reinhold Friedl czy australijski kompozytor James Rushford, przychylnie podchodzą do pomysłów Tyszkiewicza. – Bocian spotkał się z dużym zainteresowaniem twórców. Do tej pory nikt mi nie odmówił, nikt też nie wystraszył się „zbanalizowania swojej muzyki do krótkiej formy pop", co zarzucali mi niektórzy recenzenci – mówi założyciel wytwórni.
Współpracowników wybiera sam. Jak przyznaje, wielu podopiecznych zna od dawna, niektórych miał okazję spotkać, gdy stawiali pierwsze muzyczne kroki. Często są to postaci z zupełnie innych światów. Anna Zaradny funkcjonuje w obiegu galeryjnym, dziś znana jest jako performerka multimedialna, która sprawnie posługuje się zarówno materią, jak i dźwiękiem. Ferrana Fargesa z Hiszpanii usłyszeć można na festiwalach takich jak Sonar, a duet Niwea, choć współtworzony przez Wojciecha Bąkowskiego, grafika, performera i autora wideoinstalacji, daleki jest od idei dźwiękowych improwizacji – prędzej może zostać zaklasyfikowany jako post hip-hop.