JAN BOŃCZA-SZABŁOWSKI
– Żołnierze polscy, którzy zginęli w walce z Sowietami bądź z funkcjonariuszami władzy ludowej narzuconej z Moskwy, przez wiele lat byli wymazani z historii, niewygodni zwłaszcza dla władz PRL – mówi Andrzej Hrechorowicz. – Teraz, z czego bardzo się cieszę, pamięć o nich jest przywracana. Czekali na to przecież tyle lat...
1 marca 2012 roku w Warszawie uroczystości trwały od rana. Najpierw te państwowe, oficjalne, szeroko komentowane przez stacje telewizyjne i radiowe. A potem, kiedy się zmierzchało, te bardziej spontaniczne z udziałem tzw. Zwykłych ludzi i grupy rekonstrukcyjnej Radosław.
Cieszę się, że inicjatywę uczczenia pamięci Żołnierzy Wyklętych tak chętnie podjęli młodzi Polacy. Naprawdę duże wrażenie robiły ustawione na placu Piłsudskiego rzędy młodzieży z wielkimi portretami żołnierzy poległych w walce z oddziałami UB lub bestialsko zamordowanych. Nie miałem wątpliwości, że dla tych młodych prezentowane postacie są bohaterami i stanowią wzorzec do naśladowania. Oglądałem grupę kombatantów, w tym AK owców. Nie kryli wzruszenia. Na długo zapamiętam też marsz przez Krakowskie Przedmieście w stronę Katedry, gdzie miała się odbyć msza święta. W czasie nabożeństwa ulicą Piwną szła spóźniona kobieta z małą biało-czerwoną flagą. Zrobiłem jej zdjęcie, bo wydawała mi się samotna i zostawiona samej sobie. Tak jak przez lata żołnierze, których teraz wspominamy.
Środowiska kombatanckie – jak czytamy na stronie IPN – liczne organizacje patriotyczne, stowarzyszenia naukowe, przyjaciele i rodziny tych, którzy polegli w boju, zostali zamordowani w komunistycznych więzieniach lub po prostu odeszli jużna wieczną wartę, od lat pukali do wielu drzwi z żądaniami, by wolna Polska oddała w końcu hołd swym najlepszym Synom. Przez lata odpowiedzią była cisza.