Śpiewało się bez poprawek

Irena Santor - o nieznanych piosenkach na nowej płycie, polskim bigbicie i tremie z artystką rozmawia Jacek Cieślak.

Aktualizacja: 25.11.2013 15:41 Publikacja: 23.11.2013 10:37

Śpiewało się bez poprawek

Foto: materiały prasowe

Rz: W dwa tygodnie po światowej premierze albumu The Beatles z nagraniami BBC mamy  polską odpowiedź: pani piosenki z radiowego „Podwieczorku przy mikrofonie" nagrane w latach 1962–1973.

Zobacz na Empik.rp.pl


Irena Santor:

Muszę podkreślić, że to był mój pomysł. Zabiegałam o wydanie tego albumu przez kilka lat, bo radio... się nie zachwyciło. Uznało, że było – minęło, piosenki są w archiwach i na tym koniec. Ale potem uległo. Dostrzegło, że nagrania są wartościowe. Ukażą się trzy płyty w jednym albumie i uważam to za istotny element w mojej dyskografii. Teraz modlę się, żeby okazały się przydatne słuchaczom. Na wszelki wypadek zmówię zdrowaśkę.

Czy są na tych płytach piosenki wydane po raz pierwszy?

O tak, na przykład „Siedzisz obok, pytasz grzecznie" i „Wyczerpałam zasób słów"  Jerzego Derfla i Ireneusza Iredyńskiego. Są też przetłumaczone na polski włoskie i francuskie szlagiery. Ale główna wartość płyty, moim zdaniem, polega na tym, że słuchacze przypomną sobie lub dowiedzą się, jak śpiewało się kiedyś na żywo. Ze sceny padało nazwisko, wychodziło się przed widownię i występowało. Poprawek nie było. A jednak, pomimo takich surowych warunków, piosenki zostały bardzo dobrze nagrane, brzmią świetnie. Byliśmy perfekcyjnie przygotowani.

Chociaż do dzisiaj jestem tremiarą – diabłu sprzedam duszę, żeby tremy po sobie nie pokazać

Teraz wraca się do takiego śpiewania i nagrywa na taśmach analogowych.

No no, co za snobizm! A ja proponuję oryginał.

Zapowiadał panią m.in. Mieczysław Pawlikowski, znany później z roli Zagłoby. Żartował, że warto sobie kupić radioodbiornik, zamiast słuchać audycji u sąsiadów.

Był to taki czas, kiedy w kamienicy lub w bloku był jeden, najwyżej parę  radioodbiorników. Rarytas! W czasie okupacji ich posiadanie było zakazane, a po wojnie nie każdego było na nie stać. Tymczasem „Podwieczorek" miał swoją wierną publiczność. To była ważna audycja, lubiana, słuchana. Kiedy latem szło się przez miasto, z pootwieranych okien zewsząd płynął na ulice dźwięk piosenek i skeczy. W „Podwieczorku" występowały najważniejsze postaci teatru i estrady. Edward Dziewoński mówił premierowe monologi Sławomira Mrożka. Własne utwory interpretowali satyrycy: Stefan Wiechecki „Wiech", Janusz Osęka, Jerzy Ofierski, Marian Załucki i inni. A z piosenkarzy – Jarema Stępowski, Mieczysław Wojnicki, Zbigniew Kurtycz z Basią Dunin, Sława Przybylska, Rena Rolska, Anna German, Jerzy Połomski, Halina Kunicka itd. Gdyby pominąć sferę wiadomości i polityki, radio wtedy było na wysokim poziomie. Był jeden program, potem dopiero drugi, które wymuszały pozytywną selekcję. Dużo było kultury na antenie, audycji dziecięcych, słuchowisk, a piosenki jedynie najwartościowsze, które przetrwały do dziś.

To było jeszcze przed bigbitem i repertuar dostarczali najwięksi kompozytorzy i autorzy tekstów.

Poza tym muzyką rozrywkową zawiadywał Władysław Szpilman, który muzykę miał w małym palcu. To on podejmował ostateczne decyzje. Ale nawet jeśli była to dyktatura – to niezwykle oświecona. Zresztą w kulturze nie ma miejsca na demokrację. To prawda, że potrafił być raptusem. Jak przychodził ktoś, kto nie umiał sklecić akordu, słyszał: „Panie, panie! Co pan tu napisał?Jak to brzmi?". Ale służył też radą. Mnie, młodą piosenkarkę, która odeszła z Mazowsza, wezwał do siebie – bo wtedy dyrektor wzywał, a nie prosił – i dał do zaśpiewania piosenkę znaną z Kabaretu Starszych Panów, o jakiej marzyłam – „Walc Embarras". Powiedział mi tak: „Ja pani tę piosenkę daję, ale ją pani odbiorę, jak ją pani źle nagra, bo to jest bardzo dobra piosenka!".

Skąd nadawany był „Podwieczorek"?

Z kawiarni Stolica przy Hotelu Warszawa. Emitowany był na żywo raz w tygodniu. Bardzo trudno było dostać bilet, bo do Stolicy przychodziła warszawka. To była bardzo wymagająca publiczność. Na wszystkim się znała i trudno było ją zadowolić. Literaci, dziennikarze. Salon. Kabaret Dudek zaczął działalność trochę później. A kiedy „Podwieczorek" przeniósł się do Juniora w Domach Centrum wiele się zmieniło – przyjeżdżały tam głównie wycieczki związane z Orbisem. Najpierw oglądały Warszawę, a potem, zmęczone całodziennym bieganiem po mieście, zasiadały w kawiarni. Po poczęstunku turyści odpoczywali, a dopiero potem koncentrowali się na występach. Na początku trzeba było się przebijać przez brzęk szkła i sztućców. Mówię to z przekąsem, choć może nie powinnam, bo oklaskiwano nas rzęsiście. Dlatego nikt nie lubił występować pierwszy, chyba że chciał wcześniej wyjść do domu.

Miała pani błyskawiczne recenzje?

O tak. Radio nie dawało twarzy, ale w sklepie każdy poznawał głos. Słyszałam: „O, pani wczoraj występowała w »Podwieczorku«". Istniała już telewizja, ale był to tylko jeden program.

Wspominała pani o swojej tremie, tymczasem podczas występów na żywo presja musiała być gigantyczna.

Rzecz polegała na tym, żeby tremy nie ujawniać. Po to uczyliśmy się zawodu, żeby nie pokazywać, że mamy tremę, że jesteśmy chorzy albo brakuje nam humoru. Chociaż jestem tremiarą do dzisiaj – diabłu sprzedam duszę, żeby tremy po sobie nie pokazać. To, co się dzieje we mnie, jest moją prywatną sprawą. Co to kogo obchodzi? My próby zaczynaliśmy po 22.00, żeby aktorzy mogli zdążyć po spektaklach. Pamiętam, że podczas nagrania coś mocno brzęczało. Szukano, szukano i znaleziono Jana Kobuszewskiego, który zasnął na krześle i pomrukiwał,  zmęczony po pracy.

Jak pani przyjmowała falę rock and rolla płynącą z Zachodu?

Mam się przyznać? Uśmiechałam się. Myślałam: jakie to przyjemne dziecięce śpiewanie. W Beatlesach zakochałam się dopiero przy „Yestarday".

Pani zaczynała od polskiej muzyki ludowej, a oni od czarnego bluesa przefiltrowanego przez Presleya.

Wiedziałam sporo o polskiej muzyce, ale o czarnej amerykańskiej – właściwie nic. Nigdy nie byłam też taka otwarta na estradzie jak bigbitowcy. I śmiała. Uważałam, że emocje trzeba trzymać na wodzy. Nas uczono, żeby na estradzie stać jak statyw, wrastać w ziemię i śpiewać do ściany jak w teatrze Stanisławskiego. Potem, gdy zobaczyłam, że wszyscy młodzi zaczynają być na estradzie tacy luźni, chodzą i machają rękami – przekonałam się, że trzeba się komunikować z widownią w nowy sposób. Najlepiej umieć posługiwać się i głosem, i ciałem.

Była pani na koncercie The Rolling Stones w Kongresowej?

Nie, ale widziałam tam Ellę Fitzgerald. Znałam ją już wcześniej – z płyt, na które w Ameryce wydawałam całe honoraria zarobione na występach dla Polonii. Ella była dla mnie jak Bóg Ojciec.

A co pani sądziła o Czerwonych Gitarach?

Traktowałam ich jak Beatlesów, czyli młodych chłopców, którzy śpiewają melodyjne piosenki  w niewyszukanych harmoniach. Na przykład „Bo ty się boisz myszy". To jednak porywało młodzież.

A teraz Seweryn Krajewski napisał dla pani nowe piosenki.

Na płytę, która dopiero powstanie. Zaczęło się od poprzedniego albumu „Kręci mnie ten świat". Do nawiązania z nim kontaktu użyłam pośrednika, bo nie byłam pewna, czy Krajewski będzie chciał coś dla mnie skomponować. Przysłał muzykę, ale z zastrzeżeniem, że Wojtek Młynarski ma napisać teksty, a Krzysztof Herdzin zrobić aranżacje. Teraz też przysłał mi piękne melodie. Na przyszły rok planuję dwie płyty. Pierwszą zrealizuje Romuald Lipko dla Sony. A druga, pod szyldem Polskiego Radia, będzie zawierać m.in. piosenki Seweryna Krajewskiego, Andrzeja Zaryckiego i Włodzimierza Korcza, a teksty napisze m.in Michał Rusinek i oczywiście Wojciech Młynarski.

Wydawcy biją się o panią!

Proszę pana, ja panu powiem, jaki jest powód: ja w grudniu zaczynam osiemdziesiąty rok na tej ziemi. W związku z tym są te ukłony dla mnie. Ale nie protestuję. Dożyć takiego wieku w moim zawodzie to jest sztuka. I jestem w dobrej formie. Cenię sobie ten fakt. Lubię być, lubię żyć. A gdzie mi będzie lepiej niż tu? Zawsze zdążę to sprawdzić.

McCartney też wydał nową płytę.

Jest młodszy ode mnie. Bardzo bym chciała, żeby nasi wydawcy korzystali również z talentów kolegów w moim wieku.

Rz: W dwa tygodnie po światowej premierze albumu The Beatles z nagraniami BBC mamy  polską odpowiedź: pani piosenki z radiowego „Podwieczorku przy mikrofonie" nagrane w latach 1962–1973.

Zobacz na Empik.rp.pl

Pozostało 98% artykułu
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Laury dla laureatek Nobla