Bogomołow: rosyjskie teatry boją się Sorokina

Rozmowa "Rz" z rosyjskim reżyserem Konstantinem Bogołomowem o sobotniej premierze "Lodu" Władimira Sorokina w warszawskim Teatrze Narodowym.

Aktualizacja: 20.01.2014 19:12 Publikacja: 20.01.2014 16:55

Konstantin Bogołomow

Konstantin Bogołomow

Foto: materiały prasowe

Rz: Po Warszawie krążą legendy, że powieść "Lód" Sorokina jest zakazana w Rosji i żeby ją wystawić przyjechał pan do Warszawy. Plotka to czy prawda?

Konstantin Bogołomow:

Sorokin ma w Rosji swoich zagorzałych zwolenników i przeciwników, co dotyczy również środowiska teatralnego. Bywa uważany za autora radykalnego, agresywnego. W niektórych teatrach się go boją. Dyrektorzy obawiają się reakcji widzów. Może dlatego mało jest spektakli opartych na jego literaturze. Dla mnie ważniejsza jest inna kwestia - forma utworów Sorokina sprawia, że nie łatwo jest znaleźć sceniczny klucz do jego utworów. Dlatego długo nie mogłem spełnić marzenia, jakim była praca nad tekstem autora "Lodu". Ale zakazu nie było i nie ma.

Większość powieści Sorokina opartych jest na formalnych grach, w "Lodzie" ważniejszą rolę pełni temat sekty pierwszych ziemian, którzy odszukują się w gronie zarówno Rosjan współczesnych, jak i XX wieku, ale i komunistów oraz hitlerowców.

Sorokin odradza klasyczną powieść, w centrum zainteresowania której znajduje się badanie psychiki człowieka i rzeczywistości. W "Lodzie" wybrał drogę  powieści religijnej, tekstu o znaczeniu sakralnym. Pokazuje nową wersję stworzenia świata i nadaje jej cechy proroctwa. W takie wersji powieść staje się rodzajem nowej...

... Ewangelii?

W pewnym sensie tak. "Lód" jest wzorowany na Starym i Nowym Testamencie. Odpowiednikiem Starego jest mroczna współczesność, zaś Nowego - historia bohaterki Hram, która działa się w XX wieku. Taki rodzaj mitologii czy też nowej religii jest w dużej części parodią starej. Tak naprawdę nie kreuje nowej wiary, tylko z całą siłą burzy dawne mitów i stereotypy. Pokazuje mechanizm ich powstawania i działania. Generalnie chodzi o wyzwolenie się z mitologicznego myślenia, ponieważ nie ma nic bardziej zniewalającego niż mit.

Z jednej strony mamy opowieść o sekcie, która chce wyzwolić ludzkość, z drugiej zaś obrazobórstwo oparte na myśleniu o człowieku nietzscheańskim, ponieważ członkowie sekty są idealizowani pomimo przynależności do zbrodniczych formacji totalitarnych.

Również w ten motyw wpisana jest parodia. Ale podczas prób powtarzam aktorom, że machina śmierci, zarówno niemiecka, jak i radziecka – dwie największe machiny śmierci stworzone przez człowieka – świadomie czy nie pracowała na rzecz świętego celu. Z ich pomocą odsiewane jest ludzkie ziarno od plewów. Mało kto w Europie chce dziś wojny. Zadajmy sobie pytanie: jak mogło dojść do tego, że pojawiły się dwie totalitarne maszyny śmierci, których działania do dziś nie możemy zrozumieć. Nie możemy się od nich uwolnić, bo nie możemy pojąć sensu totalitaryzmów.

Sorokin pisze o bezmyślnych ludzkich maszynach z mięsa, które chcą władzy i rozkoszy.

A mnie przychodzi do głowy epizod z okropnym królem Herodem, który z punktu widzenia chrześcijaństwa jest tylko epizodem. Z perspektywy historii Zbawiciela i zbawienia jego działanie nabiera sensu. Staje się niezbędne w historii Chrystusa. Czytając Sorokina można porównać okropieństwa XX wieku do epizodu Heroda. Z punktu widzenia narodzin nowego człowieka - nazizm i komunizm stają się etapem w drodze do zbawienia. Nowy zbawiciel niesie dawnemu światu śmierć. Powtarza częściowo drogę ewangelicznego, przechodząc również przez mękę i cierpienie. W powieści Sorokina jest zresztą bezpośredni cytat z Ewangelii z odwróconym kontekstem. Strażnik stawia zamkniętym w zamrażarce przed Zbawicielem kubek gorącej wody. Sorokin jest jednocześnie poważny i ironiczny.

Jak Rosjanie przyjmują reinterpretacje historii – wrzucanie do jednego worka komunistów i nazistów?

Społeczeństwo rosyjskie jest bardzo zróżnicowane. Dla niektórych jest to obraza, dla innych brednia, ale są też tacy, którzy przyjmują takie myślenie ze zrozumieniem. Chwilami bezczelna, cyniczna gra z historią, a nawet ze świętościami nie jest dla nich problemów. Jesteśmy na tyle wolni na ile chcemy.

Czy to prawda, że Wielka Wojna Ojczyźniana jest jednym z ostatnich historycznych tabu w Rosji?

Rzeczywiście jest świętością i nie podlega żadnej reinterpretacji. To historia narodu, który się zjednoczył, przetrzymał najcięższą próbę, wyzwalając heroicznie zarówno siebie, jak i inne narody z faszyzmu. Nie można szukać w nim żadnych negatywnych punktów.

Ale pan zrobił spektakl "Lear. Komedia" który to uczynił, w dodatku genderowy.

Dlatego publiczność reagowała różnie. Ale z czasem zauważam, że grupa Rosjan, którzy chcą się wypowiadać na każdy temat rośnie. Historia nie jest świętym tekstem napisanym w ostateczny sposób. To jest doświadczenie zarówno dobre, jak i złe, którego nie można dzielić na to, co było przyjemne i nieprzyjemne. Historia każdego narodu zawsze ma dwie strony - dobre i złe.

W "Lodzie" Sorokin zawarł porażający obraz rzeczywistości - narkomanię, prostytucję, przemoc, kult pieniądza.

Mocny, ale i tak za słaby, żeby pokazać prawdę o piekle życia społecznego. W ostatnich latach w Rosji powstały o wiele mocniejsze teksty. Dlatego iść w tę stronę nie ma sensu. Ważniejszy jest komunikat o życiu bez sensu i bez celu. To co Sorokin nazywa metaforycznie życiem maszyn z mięsa.

Nosi pan sygnet orłem w koronie. Proszę o nim powiedzieć.

Kiedy byłem pierwszy raz w Polsce dwa lata temu na Festiwalu Szekspirowskim z "Learem. Komedią" podarował mi go znajomy. To stary oficerski pierścień. Bardzo mi się podoba. Teraz to dla mnie amulet.

Jak postrzegany jest w Rosji polski teatr?

Bardzo ważny był festiwal, który prezentował spektakle Warlikowskiego i Klaty, bo Lupa przyjeżdżał do nas już wcześniej. Pokazano nam nową szkołę polskiej reżyserii i wolność polskiego teatru w mówieniu o historii, społeczeństwie, człowieku -  rozmowę z widzem niezwykle szczerą, aż intymną. To były pokazy, które miały ogromny wpływ na mnie, ale również na całe młode teatralne pokolenie w Rosji. Myślę, że polski teatr ma dla nas znaczenie nie mniejsze niż niemiecki.

Tuż po przerwaniu "Do Damaszku" Klaty spotkało to również pana spektakl. Jak pan to skomentuje?

Odebrałem to jak reakcje ludzi chorych psychicznie. Spokojnie. Uważam, że dopóki mechanizmy rządowej polityki nie spełniają zapotrzebowań fanatyków - nie należy się zbytnio przejmować i przesadnie reagować, bo w ten sposób nadaje się znaczenie ekscesom. Ludzi, którzy chcą  wejść w społeczny dialog z agresją trzeba ignorować. Widz ma prawo reagować jak mu się podoba, ale przestrzegając zasad sceny. Są zasady zachowania w świątyni i analogicznie jest w teatrze. Sztuka to przecież świątynia indywidualności. Pamiętajmy, że żyjemy w świecie, w którym jest bardzo dużo ograniczeń dla jednostki. Sztuka to jedyna sferą, gdzie człowiek może być absolutnie wolny, a jednocześnie nie wyrządzać nikomu żadnego namacalnego zła. Jeżeli w świątyni szanujemy Boga - szanujmy w teatrze indywidualność, która jest w sztuce bogiem. rozmawiał Jacek Cieślak

Premiera 25 stycznia w Teatrze Narodowym

Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"