Dorota Masłowska - rozmowa

Dorota Masłowska o swojej pierwszej sztuce dla dzieci „Jak zostałam wiedźmą” mówi Jackowi Cieślakowi.

Aktualizacja: 01.06.2014 11:11 Publikacja: 27.05.2014 18:49

Mirosław Zbrojewicz, Kinga Preis i Marcin Bosak podczas próby spektaklu

Mirosław Zbrojewicz, Kinga Preis i Marcin Bosak podczas próby spektaklu

Foto: Teatr Studio, Krzysztof Bieliński Krzysztof Bieliński

Rz: W Teatrze Studio Agnieszka Glińska wyreżyserowała najpierw „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", a teraz wystawi pani najnowszą sztukę dla dzieci „Jak zostałam wiedźmą". Czy Studio stanie się pani teatralnym domem?

Zobacz galerię zdjęć


Dorota Masłowska:

Trudno mi coś takiego zadeklarować, lubię czuć się niezależna. Jednocześnie ?i Agnieszka Glińska, i Grzegorz Jarzyna, dla którego piszę swoją nową sztukę, to reżyserzy, którzy nie chcą współpracować ze mną ze względu na modę; moje losy teatralne są z nimi bardzo splecione. Grzegorz namówił mnie do pracy ?dla teatru, Agnieszka zainspirowała do pisania dla dzieci. Teraz robi moją sztukę już trzeci raz.

Dorota ?Masłowska - Najważniejsza pisarka i dramatopisarka młodego pokolenia


Pierwszej okazji do kontaktu z jej reżyserią dostarczyła chyba „Pipi" z Dominiką Kluźniak?

Tak. To był dla mnie ważny spektakl. Udowodnił, że teatr dla dzieci nie musi być zakurzony, pouczający ?i infantylny. Może być atrakcyjny i magiczny. Wcześniej nie rozważałam nawet pracy dla publiczności dziecięcej, która jest spontaniczna, nieprzekupna. Bardziej szczera niż publiczność dorosła, uwikłana w układy, gusta, pozy – grająca na widowni różne role. Bo przecież dorośli na widowni też prowadzą swój teatr. Na pomysł, żebym napisała coś dla dzieci, wpadła Agnieszka.

Jak wybrała pani temat ?i formę sztuki?

Zdecydowałam się na wierszowany balladopoemat, bo ograniczenie formalne mnie pobudza, dyscyplinuje ?i uruchamia wyobraźnię. Lepiej też koncentruje uwagę dzieci. Chciałam napisać bajkę, która nawiązywałaby do klasycznych sposobów pisania dla dzieci, ?a jednocześnie była nowoczesna i współczesna.

Jest groźnie w starym stylu, ale jeszcze straszniejsze okazują się współczesne gadżety: iPhony, czipsy.

Tradycyjne baśnie zawsze działy się dawno, dawno temu, a ja chciałam pokazać, że to, co było kiedyś jest również tu i teraz. Wraz z tym pojawia się zawirowanie, które jest dla mnie zawsze atrakcyjne, czyli przenikanie się czasów, tak jak w „Między nami dobrze jest". To mnie ekscytuje, co jest akurat ważne, bo żeby zarazić historią widzów – sama muszę się być podekscytowana tym, jak i co opowiadam.

Groźbę konsumeryzmu pokazuje pani poprzez pryzmat działalności koncernu Więcej więcej więcej & więcej więcej więcej.

Oczywiście ten temat jest cokolwiek ograny, ale nie rozmawia się o tym z dziećmi. My, pokolenie wychowane na lizaniu szyb Pewexu i zbieraniu puszek po coli, nie potrafimy swoim dzieciom niczego odmówić. Jednocześnie jesteśmy beneficjentami ich gadżeciarstwa, bo w ten sposób opędzamy się od nich, możemy z nimi nie być.  To jest dla rodziców bardzo praktyczny instrument.

Zazwyczaj wyłącza się dzieci, żeby wyłączyć się samemu.

Żeby nie być. Czy robimy to, pijąc, jedząc, oglądając telewizję czy przez Facebook, telefon, komputer. Wszystko to bywa formą ucieczki, niebytu.

Dziecko mówi do wiedźmy: „Możesz mnie zjeść, ale co mi za to kupisz?". Sportretowała pani świadomą zgodę na zło.

Każdy, kto ma dzieci albo kontakt z nimi, wie, że przedmioty są dla nich strasznie ważne – że tak budują między sobą przymierza, hierarchie. To zawsze był naturalny proces, ale nie na taką skalę jak teraz, gdy nowe gadżety zalewają sklepy co sezon, a reklama atakuje zewsząd. Uważam, że trzeba rozmawiać o tym, że konsumpcja stwarza pozór wzrostu, rozwoju i więcej, więcej, a tak naprawdę jest krokiem w tył.

Pani wiedźmy są tradycyjne, ale wyposażone w nowoczesny sprzęt – m.in. czujnik dobra.

Zbyt wysoki poziom dobra w dziecku sprawia, że jest smaczne, ale trujące.

Mamy wątek supermarketów, a kanwą jest święto Hallołiksu. Co pani sądzi o takich przeklejkach z zachodniej subkultury jak Halloween?

Wielka szkoda, że wypierają z naszego kalendarza np. andrzejki z laniem wosku. Pozbawione kulturowego zaplecza, stają się rytuałem stricte konsumpcyjnym. Kiedy we Wszystkich Świętych zapukały do nas dzieci, krzycząc „Cukierki albo psikus!", wydało mi się to szaleństwem. Chociaż pewnie za parę lat będzie to oczywistość. Teraz widać jeszcze cały absurd kulturowego implantu.

W pani sztuce jest też wizja teatru jak z bajki, gdzie nie szeleści się czipsami, nie używa telefonów. Taki teatr trudno już znaleźć.

To oczywiste, że kiedy idzie się z dziećmi do kina lub teatru, obejrzenie sztuki czy filmu jest dodatkiem do napojów, chrupek i popcornu. Żałosnym dodatkiem!

To jest również sytuacja obraźliwa dla twórców, bo na czitosy i napoje wydaje się tyle co na bilet.

Przede wszystkim to zupełnie zakłóca percepcję, ośmiesza cały proces obcowania z kulturą. Większość dzieci i dorosłych wpycha sobie coś do ust, wszędzie słychać dźwięk otwieranych puszek. Denerwuje mnie to, staram się nie kupować mojej córce siatki popcornu do kina.

I nie czuje się pokrzywdzona?

Być może się czuje. Ale to chyba dobry rodzaj krzywdy.

Sztuka pokazuje, że kiedyś zło było rozpoznawalne, a teraz się rozmazało i mamy z nim ?do czynienia, co prawda ?w mniejszym stężeniu, za to ?w wielu sytuacjach, przez co zatruwa nas powoli, ale skutecznie.

Tak, bo objawia się przez zjawiska, które u swoich podstaw są bardzo praktyczne, mają nam pomagać szybciej i sprawniej poruszać się w rzeczywistości – tymczasem często umożliwiają nam ucieczkę od siebie i bliskich. To, co praktyczne staje się destrukcyjne. Jednocześnie nie sposób już zżymać się na internet, iPhony oraz całą wirtualność, bo byłoby to co najmniej idiotyczne. Można namawiać do umiaru, ostrożności.

Dorota ?Masłowska, pisarka

Najważniejsza pisarka i dramatopisarka młodego pokolenia (ur. 1983). Debiutancką powieść „Wojna polska-ruska" pisała przed maturą. Jej druga książka „Paw królowej" otrzymała Nagrodę Nike. Dla teatru napisała „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku" i „Między nami dobrze jest". W tym roku wydała płytę „Społeczeństwo jest niemiłe" pod nazwą Mister D. Dziś w Studio odbędzie się premiera „Jak zostałam wiedźmą" z Kingą Preis i w reżyserii Agnieszki Glińskiej.

Rz: W Teatrze Studio Agnieszka Glińska wyreżyserowała najpierw „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku", a teraz wystawi pani najnowszą sztukę dla dzieci „Jak zostałam wiedźmą". Czy Studio stanie się pani teatralnym domem?

Zobacz galerię zdjęć

Pozostało 96% artykułu
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Kultura
60. Biennale Sztuki w Wenecji: Złoty Lew dla Australii
Kultura
Biblioteka Narodowa zakończyła modernizację Pałacu Rzeczypospolitej
Kultura
Muzeum Narodowe w Krakowie otwiera jutro wystawę „Złote runo – sztuka Gruzji”