Spektakle Ognisty ptak i Cudowny mandaryn połączone we Wrocławiu

Z dwóch klasycznych opowieści Robert Bondara zrobił we Wrocławiu spektakl dramatyczny i współczesny - pisze Jacek Marczyński.

Aktualizacja: 15.09.2014 09:19 Publikacja: 15.09.2014 09:09

Spektakle Ognisty ptak i Cudowny mandaryn połączone we Wrocławiu

Foto: materiały prasowe

Dwa utwory – „Ognisty ptak" i „Cudowny mandaryn" – wiele łączy, ale też i dzieli. Powstały w zbliżonym czasie, gdy na początku XX wieku balet szukał nowych dróg rozwoju, a kompozytorzy przecierali szlaki nowej muzyce.

Wystawiony po raz pierwszy w Paryżu „Ognisty ptak" był barwnym widowiskiem, opartym na rosyjskich baśniach, więc publiczność łatwiej zaakceptowała awangardowe harmonie Igora Strawińskiego. Natomiast na prapremierze w Hamburgu „Cudowny mandaryn" wywołał skandal. Uznano, że to balet nieprzyzwoity, zatem i muzykę Beli Bartoka odrzucono.

Dziś ten utwór o erotycznym pożądaniu nie bulwersuje i stał się ciekawszy od banalnych tanecznych historyjek. „Ognisty ptak" jest zaś niczym tytułowy bohater. Wszyscy słyszeli o jego nadzwyczajnym uroku, nikt go nie widział. W Operze Wrocławskiej pojawił się po 30 latach nieobecności na polskich scenach.

W ujęciu Bondary przestał być bajką. Historia carewicza, który przy wsparciu cudownego ptaka uwolnił piękną dziewczynę od czarów złego Kościeja, rozgrywa się w wyobraźni małego pacjenta przerażonego pobytem w szpitalu.

W konwencji jego snu świat bajkowy wymieszał się z realnym. Księżniczka nosi czepek pielęgniarki, a Kościej to okrutny chirurg, ale od skalpela uratuje carewicza magiczne pióro ognistego ptaka.?Ten pomysł pozwolił Robertowi Bondarze stworzyć spójne widowisko z dwóch utworów. „Cudownego mandaryna" rozgrywa zgodnie z librettem w zaułkach wielkiego miasta, gdzie uliczna dziewczyna wabi mężczyzn, ale tytułowy bohater nie jest egzotycznym przybyszem, jest jednak w nim coś niepokojącego.

Spektakl pokazuje współczesną, opresyjną rzeczywistość, która wyzwala w nas nieprzeczuwalne dotąd emocje i zmusza do buntu. W tym, co proponuje Robert Bondara, nie ma też nic z klasycznego baletu. Jest dobra teatralna robota, umiejętność zróżnicowania postaci i współczesny taniec: drapieżny, oschły, pozbawiony lekkości i gracji, wywiedziony z kroków stopy mocno opartej na ziemi.

We wrocławskim zespole choreograf odkrył sporo indywidualności, wyzwolił energię, choć w scenach zbiorowych „Ognistego ptaka" przydałoby się więcej dynamizmu. Spektakl potwierdza, że talent Roberta Bondary szybko się rozwija. Kolejną premierę szykuje w listopadzie w Operze Narodowej.

Dwa utwory – „Ognisty ptak" i „Cudowny mandaryn" – wiele łączy, ale też i dzieli. Powstały w zbliżonym czasie, gdy na początku XX wieku balet szukał nowych dróg rozwoju, a kompozytorzy przecierali szlaki nowej muzyce.

Wystawiony po raz pierwszy w Paryżu „Ognisty ptak" był barwnym widowiskiem, opartym na rosyjskich baśniach, więc publiczność łatwiej zaakceptowała awangardowe harmonie Igora Strawińskiego. Natomiast na prapremierze w Hamburgu „Cudowny mandaryn" wywołał skandal. Uznano, że to balet nieprzyzwoity, zatem i muzykę Beli Bartoka odrzucono.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem