Reklama

Marek Dusza poleca nowe płyty

Krytyk "Rzeczpospolitej" poleca albumy: powracającego po latach D'Angelo, nowej gwiazdy Kat Edmonson, duńskiej perkusistki Marilyn Mazur i weterana polskiego jazzu Jana „Ptaszyna" Wróblewskiego.

Aktualizacja: 17.01.2015 09:23 Publikacja: 17.01.2015 08:46

Foto: materiały prasowe

D'Angelo And The Vanguard „Black Messiah", RCA/Sony, CD, 2014

Tuż przed świętami Bożego Narodzenia ukazał się nowy album zapomnianej już gwiazdy neo soulu i r'n'b D'Angelo. I „Black Messiah" wskoczył od razu na piątą pozycję najpopularniejszych płyt w Ameryce, ale u nas ukazał się dopiero teraz. Na nową płytę artysty, który debiutanckim albumem „Brown Sugar" (1995) wywołał sensację w USA, trzeba było czekać czternaście lat. W 2000 roku wydał „Voodoo", płytą krytycy zachwycili się, a fani kupili prawie dwa miliony egzemplarzy. Niestety, samobójstwo przyjaciela pogrążyło go w depresji i nałogach. Szczęśliwie D'Angelo wyszedł z alkoholizmu i pokazał, że potrafi tworzyć ciekawą, a nawet zaskakującą muzykę. Prezentuje tuzin nowych nagrań na płycie „Black Messiah" firmowanej przez zespół D'Angelo And The Vanguard. „Wielu pomyśli, że to religijna płyta - czytamy w przesłaniu albumu. Niektórzy, że nazwałem się Czarnym Mesjaszem. Według mnie ten tytuł dotyczy każdego z nas. Opowiada o świecie. O idei, do której możemy aspirować. Wszyscy powinniśmy starać się być Czarnymi Mesjaszami".

To album o powstańcach z Ferguson, gdzie policjant zastrzelił nieuzbrojonego Michaela Browna. O powstańcach z Egiptu, tych okupujących Wall Street pod hasłem „Jesteśmy 99 procentami" i wszędzie tam, gdzie społeczność miała dość i zdecydowała zapoczątkować zmiany - tłumaczy dalej D'Angelo. W warstwie muzycznej już nie jest tak rewolucyjny, kontynuuje swoje dzieło tam, gdzie je pozostawił czternaście lat temu. Subtelnie korzysta z jazzowej sekcji instrumentów dętych, śpiewając i melodeklamując wzoruje się na mistrzach soulu, tworzy bogatą warstwę rytmiczną w hiphopowym stylu. „Black Messiah" przypomina najlepsze albumy Prince'a, jest tu nastrój psychodelicznego funku George'a Clintona i zespołów Parliament/Funkadelic. Fani neo soulu z przyjemnością tego wysłuchają.

Kat Edmonson „The Big Picture", Sony Masterworks, CD, 2014

Pierwszą piosenkę napisała mając dziewięć lat. „Świeża jak wiosenny bukiet" - napisał o niej „New York Times", kiedy ukazał się jej debiutancki album „Take to the Sky" (2009). Był notowany na liście najlepszych płyt jazzowych w USA. „To jeden z najlepszych albumów wokalnych, jaki kiedykolwiek słyszałem" - napisał krytyk „The Boston Globe" gdy ukazała się jej druga płyta „Way Down Low" (2012). Zebrała na nią fundusze na Kickstarterze, a potem trafiła do międzynarodowej dystrybucji podbijając serca miłośników jazzujących ballad na całym świecie. Dopiero w 2013 r. wyruszyła na pierwsze amerykańskie tournée. W Europie była supportem koncertów wokalisty Jamiego Culluma.

Jesienią ubiegłego roku ukazał się jej trzeci album „The Big Picture", w notowaniu „Billboard's Heatseekers" długo utrzymywał się na pierwszej pozycji. Kat Edmonson śpiewa głosem swobodnym z charakterystycznym, nosowym brzmieniem. Jest tak naturalna, że aż urocza. Najważniejsze, że to zdolna kompozytorka i autorka tekstów, pisze piosenki wpadające w ucho. Z producentem i pianistą Mitchellem Froomem stworzyła album, którego słucha się z przyjemnością i zaciekawieniem.

Froom współpracował z Suzanne Vega, Elvisem Costello i Sheryl Crow, wie, jak powinny brzmieć dobre piosenki i o to postarał się na tym albumie. Każda piosenka Kat Edmonson jest zaaranżowana inaczej, każda przykuwa uwagę. Szczególnie ujmująco wypadają ballady, a zaśpiewana z akompaniamentem dwóch gitarzystów „All The Way" zatrzymuje czas. Ona sama określa styl swojej muzyki jako vintage pop. Ja bym go nazwał vintage pop jazz. Od pojawienia się Norah Jones nie było ważniejszego wokalnego debiutu, a od Stacy Kent nie słuchaliśmy subtelniejszego głosu.

Reklama
Reklama

Ptaszyn Wróblewski Sextet „Moi pierwsi mistrzowie", Boogie Production, CD, 2014

Pod koniec 2013 roku Jan „Ptaszyn" Wróblewski i jego sekstet wystąpili na festiwalach w Koszalinie i Kaliszu z programem, którego tytuł musi zastanowić miłośników jazzu. „Moi pierwsi mistrzowie" to także album, który ukazał się rok później, a zawiera kompozycje Krzysztofa Komedy, Andrzeja Trzaskowskiego i Andrzeja Kurylewicza w aranżacjach saksofonisty. Jan „Ptaszyn" Wróblewski współtworzył z nimi podwaliny polskiego jazzu już pod koniec lat 50. Wydawałoby się, że mistrzami dla Ptaszyna i wymienionych legend byli wówczas muzycy amerykańscy. Ptaszyn zetknął się z nimi osobiście jako pierwszy polski jazzman występując na festiwalu jazzowym w Newport w 1958 r. Ale pierwsze kroki stawiał w zespołach Jerzego Miliana i Krzysztofa Komedy.

- Tym programem chciałem podziękować trzem wspaniałym kolegom, a zarazem mistrzom, którzy pojawili się w moim życiorysie zaraz na początku. Była to wspaniała równowaga, bo każdy z nich miał do jazzu inne podejście - wyjaśnia Jan „Ptaszyn" Wróblewski, który do sześciu kompozycji napisał nowe aranżacje.

Album otwiera dynamiczny utwór Kurylewicza „Ten Plus Eight" ze słynnego albumu pod tym tytułem. Tytułowy temat z albumu „Astigmatic" Krzysztofa Komedy zaczyna się od niepokojącej introdukcji pianisty Wojciecha Niedzieli. Brawurowe unisono trębacza Roberta Majewskiego oraz saksofonistów: lidera grającego na tenorze i Henryka Miśkiewicza na alcie zamienia chwytliwą melodię w hymn polskiego jazzu. „Kołysanka" Komedy wnosi nastrój nostalgii i tęsknoty za ujmującymi . Podobnie jak zamykająca album „Szara kolęda" Komedy. Sekstet Ptaszyna tchnął nowe życie w klasyczne kompozycje polskiego jazzu. To nasze standardy.

Marilyn Mazur „Flamingo Sky", Stunt/Multikulti, CD, 2014

Grająca na instrumentach perkusyjnych Marilyn Mazur zaprosiła do studia szwedzką wokalistkę Josefine Cronholm i duńskiego gitarzystę Kristera Jonssona, by nagrać jeden z najciekawszych albumów ubiegłego roku - „Flamingo Sky". 18 stycznia Marilyn Mazur obchodzi 60. urodziny. Urodziła się w Nowym Jorku, ma w połowie polskie pochodzenie, ale wychowała się w Danii. Sama uczyła się grać na instrumentach perkusyjnych, ale ukończyła także Duńską Królewską Akademię Muzyczną. Zdobyła sławę dzięki nagraniu albumu „Aura" Milesa Davisa. Była członkinią jego zespołów i zagrała z nim na Jazz Jamboree '88. Współpracowała też z Janem Garbarkiem, Wayne'em Shorterem i Gilem Evansem.

Album „Flamingo Sky" zawiera w przeważającej części jej własne kompozycje. Oprócz wirtuozerii w grze na najróżniejszych instrumentach perkusyjnych, prezentuje się w roli pianistki i wokalistki wspierającej swych chrypliwym głosem znakomitą Josefine Cronholm. Intrygujące jazz-rockowe akordy gitary elektrycznej Kristera Jonssona wnoszą niepokój i odrobinę szaleństwa. To fascynujący bogactwem brzmień album, a przy tym znakomicie zrealizowany. Audiofile będą usatysfakcjonowani.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama