Reklama

Wybuchu nie było od tego dynamitu

„Projektem P" młodzi kompozytorzy chcieli zburzyć anachroniczny teatr, ale zabrakło im odwagi i chyba umiejętności.

Aktualizacja: 24.05.2015 19:52 Publikacja: 24.05.2015 18:50

Patrycja Krzeszowska-Kubit (z lewej) jako Jackie

Patrycja Krzeszowska-Kubit (z lewej) jako Jackie

Foto: TW-ON, Krzysztof Bieliński

Premiery „Requiem dla ikony" Katarzyny Głowickiej oraz „Voyagera" Sławomira Kupczaka kończą „Projekt P" w Operze Narodowej. W ciągu trzech lat sześciu młodych twórców zaprezentowało sześć utworów napisanych dla tego teatru. Taka inwazja nowej muzyki to rzecz niespotykana na polskich scenach.

Szóstka wybrańców z pokolenia 30-latków już wcześniej zwróciła na siebie uwagę swoją muzyką, nie tylko w kraju. Trójka działa na stałe poza Polską, wszyscy zdobywali międzynarodowe nagrody, ale z tradycyjnym teatrem operowym nie mieli do tej pory kontaktu.

Wpuszczenie ich do Opery Narodowej było więc jak podłożenie dynamitu pod zabytkowy gmach. A jednak eksplozja nie nastąpiła, pojawiło się tylko trochę dymu i sztucznego ognia.

Wszyscy deklarowali chęć zerwania z konwencją, ale tylko Wojtek Blecharz w „Transcryptum" w 2013 roku miał odwagę porzucić scenę. Zaproponował rodzaj performansu, zabrał widzów w wędrówkę po zakamarkach Opery Narodowej z dodatkiem mistycznych dźwięków. Ale już Jagoda Szmytka („Dla głosów i rąk", 2013) zaproponowała starą zabawę w teatr w teatrze z kapryśną primadonną i dyrektorem.

Tegoroczne propozycje też zmieściły się na pudełkowej scenie. „Requiem dla ikony" to zwierzenia Jacqueline Kennedy, którą do prowokuje fotograf Ron (postać autentyczna). A „Voyager" odwołuje się do misji stacji „Voyager 1", która wyniosła w kosmos fotografie życia na Ziemi. I się okazało, że nawet wszechświat można przedstawić w zwykłym teatrze.

Reklama
Reklama

Nowa opera interesuje się współczesnością, czego przykładem jest też „Solarize" Marcina Stańczyka z ubiegłorocznego „Projektu P". Nie znaczy to, że ma o niej coś ważnego do powiedzenia. Teksty uciekają w poetycką refleksję, intelektualne uogólnienie i każdy z utworów jest przytłoczony nadmiarem słów.

Grzechem najważniejszym jest brak wyczucia teatralnej formy. Młodzi odrzucają stare wzorce, ale własnych dopiero szukają. I często błądzą. Przyszli do Opery Narodowej ze swoją muzyką, bo w niej czują się pewniej. I to ona pozostanie w pamięci – wielobarwna u Głowickiej, która w „Requiem dla ikony" na nowo zinterpretowała reguły mszy żałobnej; rozbuchana, ale utrzymana w ryzach w „Voyagerze" Kupczaka.

Ten wieczór „Projektu P" wykreował nie reżyser Michał Borczuch, ale dyrygent Bassem Akiki z grupą muzyków i chórzystów Opery Narodowej, a także wykonawcy głównych ról: Patrycja Krzeszowska-Kubit (Jackie) i utalentowany kontratenor Michał Sławecki (Rysa w „Voyagerze").

Swoiste podsumowanie „Projektu P" dała dyrekcja teatru, zaplanowawszy w tym samym czasie premierę „Powder Her Face". Brytyjczyk Thomas Ades, gdy ją komponował w 1995 roku, miał 25 lat. I pokazał, że własny teatr można kreować w każdym wieku.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama