Sala ślubów, ćaultri. Kucharz plus jego pomocnicy, przygotowujący jedzenie dla pięciuset osób, cztery razy dziennie, przez dwa dni. Stroje państwa młodych. I wreszcie podarki. „Biżuteria. Piętnaście dwudziestoczterokaratowych suwerenów po trzy tysiące sztuka” – opowiadał pisarzowi V.S. Naipaulowi jego rozmówca. „Plus diamentowe kolczyki”, „dwa kilogramy srebrnych naczyń”, „potem przez pierwszy rok, w święta, trzeba dawać podarki: pierścień z diamentem albo zegarek” – dorzucali przysłuchujący się rozmowie. Co najmniej cztery hinduskie święta w roku można uznać za na tyle istotne, że młodej parze trzeba dogodzić podarkami, złotem i innymi luksusowymi towarami.
Choć Naipaul spisywał swój reportaż o Indiach („India: A Million Mutinies Now”) przeszło 30 lat temu, w obyczajowości subkontynentu nie zmieniło się nic, a znaczenie złota wręcz wzrosło. Podawane przez literackiego noblistę ceny w rupiach od dawna mogą wywołać na twarzy przeciętnego Indusa co najwyżej nostalgiczny uśmiech, a wartość indyjskiej waluty od lat konsekwentnie spada – co czyni kruszec towarem bardzo pożądanym. Ale lokomotywą popytu są sezony ślubne: ten wypadający latem, tuż po sezonie monsunów, i drugi pod koniec roku.
Czytaj więcej
Indie są trzecim – po Chinach i USA – globalnym emitentem gazów cieplarnianych. I na tej czarnej liście prędzej awansują niż zaczną spadać: szybki rozwój gospodarczy w połączeniu z rodzimym doskonałej jakości węglem nie będzie sprzyjać transformacji.
Na rekordowym poziomie
„Od 2019 roku popyt na złoto w Indiach wspiął się do poziomów między 700 a 800 ton rocznie, ale w tym roku powszechnie oczekuje się, że znacznie przebije on pułap 800 ton i ulokuje gdzieś poniżej 900 ton. Proces będzie napędzać wzrost gospodarczy i wyższe dochody społeczeństwa” – wieszczy indyjski dziennik finansowy „Mint”. – Aczkolwiek największego impulsu w zakresie zakupów złota należy oczekiwać w drugiej połowie roku, gdy pomyślne monsuny przyniosą popytowy zryw popytowy, a konsumenci nieco przywykną do wyższych cen – komentował barwnie dyrektor indyjskiego oddziału World Gold Council, Somasundaram P.R.
Niewątpliwie, było do czego przywyknąć. Zawirowania ostatnich lat – od konfliktów na Bliskim Wschodzie i Ukrainie, przez gwałtowne skoki cen rozmaitych towarów oraz surowców, po inflację, której tym razem doświadczył również syty i bogaty Zachód – popchnęły cały świat do kupowania złota. Nie mniejsze znaczenie miały pandemia Covid-19, która gwałtownie zrywała łańcuchy dostaw i wiele firm postawiła w obliczu co najmniej zmniejszenia skali działalności, jeśli nie bankructwa, wstrzymanie inwestycji w wielu sektorach, a także krążące po rozmaitych rynkach pogłoski o potencjalnych bańkach – od nieruchomości po kryptowaluty – zmusiły one wielu graczy do pomyślenia o jakiejś bezpiecznej przystani na burzliwe czasy.