Jan Rokita tak komentuje te niepokojące zmiany: “Nicea może okazać się miejscem śmierci jednego z polskich marzeń o bardziej przyjaznym dla nas świecie”. I dalej: “W Nicei Unia zrobiła spory krok w stronę zaakceptowania kremlowskiej wizji urządzenia Europy”.
A więc trawestując krakowskiego klasyka - w miejsce hasła “Nicea albo śmierć” w naszych uszach może zacząć brzęczeć nowe hasło: “ład nicejski”, nawiązujący z lekka do niesławnej tradycji ładu jałtańskiego. Co takiego mają w sobie te słoneczne kurorty, że rodzą pakty silnych miażdżące aspiracje słabych?
W tym samym “Dzienniku” ciekawa analiza o “Donaldzie - wrogu Tuska”. Robert Krasowski pisze: “Premier, który potrafił wyprowadzić swoją partię z wojny z PiS, który zimno skalkulował, że zemsta mu się nie opłaca, okazał się niezdolny do abstrahowania od obecności Lecha Kaczyńskiego. I znalazł ostateczny sens swojej polityki w rywalizacji z politykiem, który ma nad nim tylko jedną przewagę - kiedyś z nim wygrał”.
Krasowski trafnie definiuje jałowość antyprezydenckiej wojny lidera PO. Brakuje mi tu jednak próby wyjaśnienia tej niemocy. A może Tusk nie potrafi wyjść poza gryzienie prezydenta i PiS-u po nogawkach, bo zwycięstwo dostał na tacy od liderów kampanii “Tusku, musisz”? Może gdy się dostaje władzę w prezencie, w wyniku kampanii histerii przeciw kaczyzmowi, to potem nie umie się tego prezentu wykorzystać. Tusk jako Piszczyk polskiej polityki, wypchnięty na czoło antypisowskiego pochodu pod wodzą Jacka Żakowskiego i Waldemara Kuczyńskiego?
Na łamach “Gazety Wyborczej” - duży wywiad Adama Michnika z Vaclavem Havlem. W zeszłym tygodniu zauważyłem, że rozmowę Tomasza Lisa z Adamem Michnikiem można było nagrać dwa lata temu. Niestety, to samo wrażenie nasuwa się przy lekturze tej rozmowy. Niegdysiejszy prezydent Czech, bijący przed laty na alarm przed akceptowaniem protestów Rosji wobec rozszerzania NATO, dziś ma niewiele do powiedzenia na temat nowej bojaźni Unii wobec Kremla. Ani słowa o sprawie Gruzji. Ani słowa o staczaniu się Unii do roli szkółki, w której przyjmuje się tylko do wiadomości decyzje wujka Nicolasa i cioci Angeli.
Fenomen Putina zbywany jest żartami, że rosyjski przywódca to tylko kopia białoruskiego Łukaszenki.