Spotkanie Donalda Tuska i Władimira Putina w Sopocie zaczęło się od półgodzinnego spaceru po sopockim molo. Według „GW” premierzy porozumiewali się mieszaniną rosyjskiego, angielskiego i niemieckiego. Niezaplanowana wcześniej przechadzka miała rozładować atmosferę przed oficjalnymi rozmowami bilateralnymi. Ale gdy politycy zasiedli naprzeciw siebie w hotelu Sheraton, już po pierwszych słowach stało się jasne, że nie unikną sporów o historię.
Szef polskiego rządu zapowiadał, że chce lepszych stosunków z Rosją, ale przeszłość nie może się stać ich zakładnikiem. – Mądre i uczciwe potraktowanie prawdy o tej wojnie będzie sprzyjać dobrym stosunkom polsko-rosyjskim – przekonywał Tusk na początku rozmowy.
Putin nazwał 1 września 1939 roku „najbardziej straszliwą datą w historii całego świata”, ale sugerował, że także Polska uczyniła błędy, które doprowadziły do tej tragedii.
Nie odciął się tym samym od trwającej od kilku tygodni w Rosji kampanii sugerującej, że Polska sama przyczyniła się do wybuchu II wojny i niesłusznie oskarża Rosję o napaść. – Powinniśmy zrozumieć, dlaczego do tej tragedii doszło, i po zrozumieniu tego powinniśmy iść do przodu – podkreślał Putin.
Po spotkaniu na konferencji prasowej obaj politycy próbowali wykonywać pozytywne gesty pod swoim adresem. Putin mówił o szacunku dla polskich żołnierzy, a Tusk podkreślał, że Polacy nie zapominają, ile krwi Rosjanie przelali podczas wojny. Jednak sprowokowany pytaniami dziennikarzy szef rosyjskiego rządu przestał się bawić w dyplomację.