W raporcie autorstwa Zbigniewa Ziobry z PiS napisano, że Robert Kwiatkowski był członkiem tzw. grupy trzymającej władzę, która wysłała Lwa Rywina z korupcyjną propozycją do Adama Michnika, redaktora naczelnego „Gazety Wyborczej”.
Kwiatkowski chciał, by marszałek Sejmu w imieniu izby przeprosił go za te „nieprawdziwe stwierdzenia”, które go zniesławiają. Pozew złożył dopiero w 2008 r., gdy prokuratura umorzyła śledztwo w sprawie grupy trzymającej władzę, m.in. z powodu niemożności ustalenia jej składu.
– Od początku twierdziłem, że grupa nie istnieje – komentował wtedy Kwiatkowski.
Jednak wczoraj sąd umorzył sprawę, uznając, że nie może wkraczać w kompetencje Sejmu, a posłowie mają prawo do własnej oceny byłego prezesa TVP, innej niż prokuratura. Co na to Kwiatkowski? Zapowiada apelację. – Poczekam na pisemne uzasadnienie werdyktu, ale mnie on dziwi – powiedział „Rz”. – Sąd apelacyjny już wcześniej oddalił zażalenie Sejmu na moje powództwo i uznał, że sprawa może się toczyć.
Sprawa przeciw Sejmowi nie jest pierwszą, jaką Kwiatkowski wytoczył z powodu afery Rywina. Wygrał proces o zniesławienie z Kazimierzem Kutzem, dziś posłem PO, który wypowiadając się o aferze Rywina, nazwał go politrukiem i ćwokiem.