Jakubowi Żulczykowi „Kandydata” pogratulowali już Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński, Zbigniew Ziobro, Mariusz Kamiński, Donald Tusk, Zbigniew Mentzen i Krzysztof Bosak, a także przedstawiciele mediów, w tym Adam Michnik, wielu innych incognito. Jak zwykli czytelnicy poprosili o autograf z dedykacją. Takie sceny rozgrywały się podczas Warszawskich Targów Książki. Wszyscy wspomniani, a i niewymienieni z nazwiska, dziękowali za to, że autor „Kandydata” zrezygnował z opisywania gangsterów oraz dilerów i zajął się portretowaniem naszej „klasy politycznej”, a jej negatywne cechy oraz katastrofy cudownie przemienił w najmocniejszy polityczny thriller III RP.
„Kandydat" Jakuba Żulczyka i bohaterowie naszej polityki
Z tymi autografami i podziękowaniami to, oczywiście, żart. Może i bolesny, ale wzorowany na anegdocie, której Żulczyk używa w nowej powieści w wielu kontekstach, by pokazać, że największe świństwa uwierają i bolą, gdy się z nich śmiejemy. A lektura tej emocjonującej politycznej satyry powinna uwierać, bo przecież nawet jeśli nie jesteśmy wprost sportretowani w thrillerze, to raczej zaliczamy się do jednego z fanklubów polityków, którzy podzielili nasz kraj.
Pierwowzory, pożal się Boże, politycznych idoli nie powinny przysparzać problemów w identyfikacji tego, co kryje się za komiksowymi pseudonimami. Powraca w aurze buddyjskiego mędrca zmarły na ruskiej polanie Mistrz („Czasami najpiękniejsze karty zapisujemy po śmierci”), a żywych wciąż straszy jego cyniczny brat bliźniak Car. Wykorzystując haki na tych, którzy zaliczali wpadki finansowe i obyczajowe, trzęsie polską prawicą, a pośrednio Polską.
Tytułowy Kandydat miał już w pierwszej kadencji prezydentury problem z pewnym reżyserem, który nazwał go debilem. Prokurator wykorzystuje urząd do szantażu, przepłacania portali i zastraszania tylko teoretycznych sprzymierzeńców – groźnymi dla nich przeciekami do mediów. Cerata, minister spraw wewnętrznych, nie ma kaca tylko dlatego, że wciąż jest pijany – z czym wiążą się fizjologiczne problemy wyrażone w powieściowym pseudonimie. Dostaje się Fantastycznemu, przywódcy opozycji, jej zaś kandydat to safanduła, non stop zatrzaskujący kluczyki w samochodzie, mający kochankę brzydszą od tej, którą ma prezydent.