Przed hazardową komisją śledczą stanęło wczoraj kolejnych sześciu świadków. Wszyscy byli w pewnym momencie zaangażowani w prace nad zmianami prawa hazardowego. Ale ich zeznania niewiele wniosły do śledztwa.
Ryszard Maraszek, poseł SLD w latach 2001 – 2005, został wezwany na wniosek posła PO Sławomira Neumanna. Przed komisją wygłosił jednak tylko oświadczenie o tym, że jego kontakt z ustawą hazardową był incydentalny, a on sam nie wnosił do niej poprawek.
Po oświadczeniu pytania miał zadawać Bartosz Arłukowicz. Poseł lewicy chciał się jednak tylko dowiedzieć, skąd Maraszek przyjechał i ile czasu zabrała mu podróż z Lubina (woj. dolnośląskie). Do Maraszka nie mieli też pytań pozostali członkowie, łącznie z wzywającym go Sławomirem Neumannem. – Jego wezwanie to był błąd komisji – przyznał Mirosław Sekuła (PO), szef komisji.
[wyimek]Jeszcze w opozycji Chlebowski zgłosił korzystną dla branży hazardowej poprawkę [/wyimek]
Po przesłuchaniu między posłami doszło do ostrego sporu o sensowność wzywania aż tylu świadków. Szczególnie tych związanych z pracami nad ustawą hazardową przed rządami PO. Franciszek Stefaniuk z PSL zaapelował, by ograniczyć listę świadków (teraz jest ich 81, z których przesłuchano 13).