Chciał, bo - jak można [link=http://www.rp.pl/artykul/495033_Rambo_scigal_bin_Ladena.html" "target=_blank]przeczytać w „Rzeczpospolitej[/link]” - został zatrzymany na granicy afgańsko-pakistańskiej z: pistoletem, noktowizorem, metrowym mieczem i oczywiście Biblią.
Kto to nakręci? Ridley Scott, Oliver Stone czy Darren Aronofsky? A może nie warto?
„Gazeta Wyborcza” powraca do pomysłu resortu kultury, który zakłada wpisanie do ustawy obowiązku puszczania przez polskie stacje radiowe określonej liczby polskich utworów. Średnio między 6 a 23 co czwarta minuta z muzyką musi być zaśpiewana po polsku. Powód? Brak promocji polskiej muzyki.
Pomysł dość zaskakujący. I nie uważam tak, bo np. wolę U2 niż Kult, czy idąc w dół Celine Dion niż Ewelinę Flintę (w tych dwóch przypadkach zdecydowanie wybieram U2 i Kult), ale dlatego, że to odgórne regulowanie praw, którymi ma się rządzić czyjś biznes; a niestety (z czego chyba wciąż w Polsce nie wszyscy zdają sobie sprawę) biznes jest po to, by zarabiać. No i jest to kaganiec na zasadę wolności wyboru.
Radio, tak jak i gazeta, ma prawo wybierać, o czym napisze więcej, a o czym mniej, właśnie dlatego, że coś uważa za ciekawsze. Pomysł trochę przypomina PRL. Ale jeśli resort kultury nalega, to ma przecież trzy państwowe stacje radiowe - niech robi tam, co mu się żywnie podoba. A słuchacze wybiorą, co im odpowiada.