– Nie ma większej korupcji niż ta, kiedy partie polityczne zmuszają obywateli do płacenia podatku na ich utrzymanie – grzmiał niedawno podczas debaty w Sejmie premier Donald Tusk.
Za ograniczeniami opowiedział się w rozmowie z Polsat News prezydent. Bronisław Komorowski podkreślał też, że pieniądze te powinny być przede wszystkim wydawane na tworzenie zapleczy eksperckich.
Sprawa finansowania partii z budżetu od tygodni rozgrzewa do białości scenę polityczną. PO jako główna orędowniczka odebrania partiom pieniędzy przegrała starcie w Sejmie z obrońcami dotacji, czyli PiS, SLD i PSL. Wczoraj przystąpiła do ofensywy w Senacie, gdzie postanowiła przynajmniej znacznie ograniczyć partyjne fundusze. Zupełnie jakby zapomniała, że czas bez dotacji dla partii obfitował w liczne afery korupcyjne, które przemeblowały scenę polityczną i zepchnęły rządzący SLD na margines.
[srodtytul]Tuż po przełomie[/srodtytul]
Po wyborach w 1989 r. na scenie politycznej osadzone były trzy partie – PZPR, ZSL i SD. Reszta ugrupowań znajdowała się w powijakach. Ale przedsiębiorcy już wiedzieli, że wiatr historii zdmuchnie lada chwila władzę ludową i trzeba będzie szukać wsparcia u nowych elit.